Mbogdan
Offline
Płeć:
Wiek: 71
MO: 2010
Wiedza:
Miejsce pobytu: Myszków
wiadomości: 606
|
|
« : 10-05-2015, 17:24 » |
|
Już od dawna chciałem przedstawić swoją sytuację zdrowotną, bo potrzebuję pomocy, ponieważ edukację szkolną zakończyłem w czasach Gomułki na szkole zawodowej i z polskiego ledwo wyciągałem na dostateczny, a tutaj jest wymagana poprawna pisownia, więc stąd to opóźnienie.
Jak mi się wydaje, żeby uzyskać prawidłową pomoc, to powinienem przedstawić w miarę możliwości dosyć dokładnie mój obecny stan i jak do tego doszedłem. Ponieważ mam dużo do opisania, to będę starał się tylko skrótowo przedstawić najistotniejsze, moim zdaniem, sytuacje zdrowotne.
W 1980 r. przeszedłem bardzo silne przeziębienie. W poniedziałek rano miałem gorączkę 39.7 stopni, byłem bardzo słaby i widziałem przez mgłę. Żona poszła do felczera po leki i zwolnienie. Felczer mógł dać zwolnienie tylko na trzy dni, więc w czwartek rano musiałem być w NRD w pracy. Jak wszyscy wiedzą, takiej choroby nie da się wyleczyć w dwa dni, a w środę musiałem już wyjeżdżać, więc na pewno to nie zostało wyleczone i od tego czasu już do pełni zdrowia nie doszedłem. Po tej chorobie byłem osłabiony i po jakimś czasie zaczęły się problemy z kłuciem w okolicach serca, problemy z oddychaniem, jakieś mrowienia w okolicy mięśnia sercowego. Poszedłem do lekarza. Przeprowadzono wiele badań i, ponieważ nie znaleziono nic niepokojącego w moich wynikach, uznano, że to są lekkie problemy nerwicowe. Dokładnie tak samo opisuje pan Janus w swojej książce NIE DAJ SIĘ ZJEŚĆ GRZYBOM CANDIDA. Na pierwszej stronie jest opis jakby mojej choroby. Mnie leczono na nerwicę, a brata na schizofrenię, a dzisiaj jestem przekonany na 100%, że to w obydwu przypadkach była candida. Brat nie żyje od pięciu lat, był w zakładzie zamkniętym i na koniec dorobił się raka płuc i mózgu. Ja byłem leczony przez pół roku, ale mój stan ciągle się pogarszał, dochodziło do tego, że traciłem przytomność siedząc na krześle. Wtedy poszedłem prywatnie do dyrektora szpitala i on położył mnie w szpitalu w celu pełnej diagnostyki. Po tygodniu powiedział, że właściwie jestem zdrowy. Do tej pory uważałem, że lekarz jest wybitnym człowiekiem od zdrowia i wszystkie leki zażywałem dokładnie tak jak przepisywali, ale od tego czasu pomyślałem: TO WY, ŁOBUZY, FASZEROWALIŚCIE MNIE PSYCHOTROPAMI I INNYM ŚWIŃSTWEM PRZEZ PÓŁ ROKU I TERAZ DOWIADUJĘ SIĘ, ŻE NIEPOTRZEBNIE.
Pomyślałem, że już nie wezmę żadnej tabletki - i tak zrobiłem. Pamiętam, że przez miesiąc byłem strasznie przymulony, ale później jakoś organizm sobie poradził i z "nerwicy" zostałem wyleczony nieleczeniem. Przyczyna moich problemów zdrowotnych to candida, a leczenie na nerwicę jeszcze pogorszyło moje zdrowie fizyczne i psychiczne. Od tej pory szukałem pomocy w leczeniu naturalnym. Czytałem Uzdrawiacze, chodziłem do bioenergoterapeuty Ryszarda Bąka, następnie był SZAMAN, Urszula Kapała - irydolog, zielarka (najlepiej rozumiała organizm i choroby infekcyjne uważała za lecznicze), Tombak, Małachow. W 2002 r. byłem w Szczyrku na oczyszczaniu wątroby z Tombakiem. Było tam 100 osób i ja miałem najwięcej zielonych kuleczek jako efekt oczyszczania. Wszyscy mi zazdrościli, że tak dobrze mi poszło, a na korytarzu jak rozmawiałem z Tombakiem to powiedział, że się dziwi, że ja żyję, bo tyle mi wyszło z wątroby. Później byłem jeszcze trzy razy na oczyszczaniu i sam przeprowadziłem je sześć razy. Zawsze wychodziły mi zielone kuleczki. Te kuleczki w krótkim czasie się roztopiły, więc żeby je na dłużej przetrzymać, wkładałem je do słoiczka z zimną wodą i na drugi dzień te kuleczki się zabieliły - według mnie świadczyło to o tym, że wątrobę też mam przerośniętą grzybicą. Jakieś 10 lat temu wpadła mi w ręce książka Andrzeja Janusa NIE DAJ SIĘ ZJEŚĆ GRZYBOM CANDIDA i po przeczytaniu pierwszej strony byłem pewny, że to mnie dotyczy. Z tej książki się dowiedziałem o MO pana Słoneckiego i "tak to się zaczęło". Kupiłem książki pana Słoneckiego i po jakimś czasie zacząłem pić MO, bo to było najprostsze. Kilka lat stosowałem MO i nie miałem większych sensacji. Miałem chodzące bóle, ubytek wagi, większy apetyt, ale to wszystko mały pikuś w porównaniu z tym, co było później. Jak zacząłem stosować MO i KB, to miałem ciągle zapchany nos, a największy problem był w nocy, bo nie potrafię spać z otwartymi ustami, więc były też problemy z oddychaniem. Nie wiem, z jakiej przyczyny, ale miałem takie sytuacje, że nagle w momencie zasypiania podnosiło mnie z łóżka i miałem całkowite niedotlenienie mózgu. Zgłaszałem się na pogotowie, ale po pobieżnym badaniu nic nie wykazano. Zdarzyło się tak kilka razy. Oczywiście byłem przestraszony, bo to było zagrożenie życia. Raz to niedotlenienie (brak przytomności) miałem takie, że wyrzuciło mnie z łóżka i postawiło na nogi i dopiero odzyskałem przytomność. Przy tych niedotlenieniach instynktownie kręciłem głową. Zgłaszałem lekarzom o tym problemie z niedotlenieniem w momencie zasypiania i zrobili badania: TK głowy i doppler tętnic dogłowowych, z których się dowiedziałem, że mam różnej grubości tętnice, bo jedna jest grubości 4.1 mm, a druga 1.7 mm. Byłem przerażony, bo myślałem, że tę jedną mam zapchaną w 80%, ale później się dowiedziałem, że w tej cieńszej żyle nie ma "istotnych zmian histopatologicznych" i lekarz powiedział, że jest 10% społeczeństwa, które mają tak nierówne tętnice dogłowowe, ale to jest od urodzenia, i pewnie dlatego miałem problemy z językiem polskim, ale za to z matematyki miałem 5 bez uczenia, bo miałem jedną półkulę bardziej rozwiniętą. Te niedotlenienia mózgu po kilku tygodniach się skończyły, ale ja zdecydowałem się na zabieg na przegrodę nosową, bo miałem duże skrzywienie. Przed zabiegiem musiałem zrobić szczepienie przeciw WZW. Pamiętam, że dostałem zlecenie na szczepienie za późno i pielęgniarka nie chciała mi tego szczepienia wykonać, jednak lekarz wyjaśnił, że to jakiś tryb przyspieszony i że tak będzie dobrze. Zabieg na przegrodę nosową polegał na zeskrobywaniu pogrubiałej śluzówki sitowia, natomiast skrzywiona przegroda nie została ruszona.
Jakiś miesiąc po tym zabiegu zaczęły się problemy. Byłem jakiś osłabiony, miałem bóle w stawach, spuchły mi nogi na szerokości 10 cm nad kostką, w nocy miałem skurcze w łydkach, takie, że musiałem wstawać, żeby to odblokować. Stawy skokowe stały się sztywne, przy chodzeniu zaczęła mi opadać prawa stopa, miałem bóle podudzi, szczególnie z przodu przy kościach, miałem problemy z utrzymaniem równowagi przy chodzeniu, sąsiadka pytała żonę co ten twój chłop się tak rozpił, że od rana się zatacza. Zgłaszałem te problemy u lekarza, ale po przeprowadzeniu wielu badań u różnych specjalistów (naczyniowiec, chirurg, reumatolog, neurolog) nie znaleziono przyczyny. Ten stan ciągle się pogarszał, tak, że w ciągu roku z trudem chodziłem. CHODZIŁEM NA STAWACH biodrowych i kolanowych, jakby mięśnie nie działały, ja to interpretowałem w ten sposób, że to może być głębokie oczyszczanie, bo taki opis znalazłem w książce pana Słoneckiego. Na saunie dowiedziałem się, że można zrobić badanie metodą Volla i z tego skorzystałem. Z badania wyszło mnóstwo grzybów pasożytów, bakterii, ale najgorsza to była BORELIOZA. Przyszedłem do domu i zacząłem się dowiadywać co to jest i jakie są skutki - oczywiście byłem przerażony, przez dwie noce nie mogłem spać, ale później pomyślałem, że trzeba chwytać byka za rogi, bo strach niczego nie rozwiąże. Zrobiłem badanie z krwi ELISA i WB IgG. ELISA - wynik ujemny, WB IgG - pozytywny p31. OspA (p31) 118. Problem z leczeniem był taki, że ja nie wiedziałem, ile lat ten krętek i inne świństwo mnie niszczą, być może nawet 30 lat, a od roku mnie tak atakuje, bo po szczepieniu na WZW i antybiotykach system odpornościowy był wyłączony, co umożliwiło boreliozie się rozrosnąć nie do opanowania. Sposoby leczenia boreliozy są różne. Chcąc wybrać ten najlepszy dzwoniłem do znajomych znających tematykę zdrowotną. Sposobów leczenia było więcej, ale leczenie dwuletnie trzema antybiotykami odrzuciłem od razu, miałem leczyć się MMSem, suplami od KORALA. Pani Grela od SZAMANA poradziła mi wybrać leczenie biorezonansem w Tychach, a że uważałem ją za najlepiej zorientowaną w temacie, to tę opcję wybrałem. Wziąłem BIOTRAKSON przez dwa tygodnie i jednocześnie wybijałem biorezonansem w Tychach, bo chciałem jak najszybciej to świństwo wybić. Wybijanie boreliozy szło dobrze, (tak pokazywały wyniki badań biorezonansem i badania z krwi), ale mój stan ciągle się pogarszał, więc spróbowałem leczenia w Szpitalu Zakaźnym w Warszawie. Diagnoza była taka, że boreliozę mam, ale jeżeli antybiotyk nie przyniósł żadnej poprawy, to znaczy, że przyczyny moich problemów z chodzeniem są inne. Wtedy chodziłem już o kulach. Zgłosiłem się jeszcze do Kliniki Neurologii na Bródnie i do Kliniki leczenia mięśni na Banacha, na przyjęcie do szpitala czekałem ponad rok. Ponieważ nikt nie potrafił mi zaproponować nic w zamian biorezonansu, to postanowiłem dalej wybijać do całkowitego wybicia tego krętka (bo co cię nie zabije, to cię wzmocni). Leczenie biorezonansem odbywało się od września 2012 do września 2013. Wynik z biorezonansu wskazywał całkowite wybicie krętka i form pośrednich oraz wszystkich wirusów. Badanie z krwi: wynik był graniczny, ale dr Stasiak twierdził, że to nic nie znaczy, bo przeciwciała tak szybko nie znikną. Leczyłem się jeszcze u dr Wandela: akupunktura, masaże i homeopatia. 31.03.2001 r. wynik ujemny WB IgM, WB IgG graniczny. Ostatnie badanie 01.10.2014 r. Borrella IgM RNAT ujemny, Borrella IgG RNAT ujemny. W szpitalu na Banacha miałem punkcję z rdzenia kręgowego i aktywna borelioza została wykluczona, więc należy uznać, że obecne problemy to nie borelioza, ale powikłania, uszkodzenia i toksyny. Do szpitala na Banacha już byłem na wózku. Jeszcze chciałem przedstawić, jak wyglądała moja praca zawodowa. Po szkole praca na tokarce od 1971 r. do 1973 r., praca w kopalni na dole - tam na pewno złapałem grzybicę stóp. Później praca na budowach, budownictwo przemysłowe. Od 1989 r. renta na depresję (leków żadnych nie brałem), od 1991 r. uprawa pieczarek, gdzie najwięcej toksyn, dwutlenku węgla i ciężka fizyczna praca, przerzucanie widłami 15 ton obornika. Uprawę pieczarek zakończyłem w 2006 r. i wtedy miałem czas zająć się swoim zdrowiem, przyspieszanie zdrowienia jest szkodliwe. W 2007 r. zabieg na zaćmę na prawe oko, na które nie widziałem całkowicie od pięciu lat. Po skończeniu uprawy pieczarek miałem czas na uprawę warzyw, jeździłem rowerem na działkę dwa razy dziennie 30 km. Jak nie jechałem na działkę, to rano marszobieg 5 km do lasu. Chodziłem na basen i saunę dwa razy w tygodniu. Całą długość basenu potrafiłem przepłynąć pod wodą, na czwarte piętro wbiegałem, krótko mówiąc byłem bardzo sprawny do czasu szczepień przeciw WZW i zabiegu na przegrodę nosową. Od początku leczenia boreliozy przeprowadziłem DP, KB z przerwami wprowadzałem od 2010 roku. Dieta bezglutenowa niby od wprowadzenia DP, ale byłem na kuracjach i w szpitalach, a tam niestety był chleb, no i czasami w domu zjadłem dwie grzanki z roztartym ząbkiem czosnku, posmarowane masłem - bardzo mi to smakowało na kolację. Całkowity brak glutenu w mojej diecie jest od 07.11.2013 r. Na śniadanie jem 3 jajka smażone na boczku lub maśle, 23 łyżki ugotowanej kaszy jaglanej. Po godzinie tabletki Penester i MYDOCALM 50 mg. Następnie jedno jabłko. Koło 11-tej KB. Obiad o godzinie 13-14:00: mięso gotowane lub duszone z surówką, jeden ziemniak w mundurku lub zupa z mięsem. Kolacja 17-18:00: mięso z kaszą gryczaną i surówką lub KB. Godzinę po kolacji OMSAL 0.4 mg i MYDOKALM 50 mg.
Moja surówka składa się z jednej marchewki, ogórka kiszonego, trochę kapusty kiszonej, kawałka selera, łyżki oleju lnianego tłoczonego na zimno lub oliwy z oliwek tłoczonej na zimno od ZŁOTOPOLSKICH.
Jak wiadomo, przyczyną wszystkich chorób jest toksemia, a u mnie ona występuje zwielokrotniona, bo 40 lat. Candida, praca ciężka (zwyrodnienia stawów i kręgosłupa), borelioza i powikłania, toksyny załatwiły mnie całkowicie. Ja przypuszczam, że mój organizm nie może sobie poradzić z toksynami i mam cały czas reakcję Herxheimera, więc potrzebuję pomocy w ustaleniu jak najmniej obciążającej diety i jakichś ziół pomocnych do oczyszczania lub innych podpowiedzi, jak z tej sytuacji wyjść. Jak chodziłem na wybijanie boreliozy do Tych, to tam propagowałem ideę Biosłone - przedstawiałem, że można wyleczyć grzybicę ogólnoustrojową przez DP i że jest to jedyny sposób (jak przypuszczam, Santanders dowiedziała się ode mnie o Biosłone), ale jak z moim chodzeniem było coraz gorzej, to przestałem promować, bo nie byłem dobrym przykładem efektywności Biosłone.
Największym moim problemem jest uszkodzony UKŁAD NERWOWY. Pamiętam, że od bardzo dawna miałem z nerwami kłopot. Teraz mam tak, że drobnostka mnie wyprowadzi z równowagi, mam jakąś nadwrażliwość. Dotyk w piętę powoduje bardzo silną reakcję, dźwięk telefonu potrafi mnie wystraszyć, że aż podskoczę, a jak chodziłem o kulach, to dzwonek od domofonu powodował takie wystraszenie, że się przewróciłem. Mam świadomość, że nie w pełni przedstawiłem moją sytuację zdrowotną, ale jak będą zapytania, to na nie odpowiem i jeszcze lepiej naświetlę moją sytuację.
Jeśli będą konieczne wyniki badań i wypisy ze szpitala, to podeślę.
|