Racja, na pewno widać po mnie, że się zachłysnąłem. Ale nie jest to zachłyśnięcie nowinką. Uwierz mi, ja naprawdę uważam, że Mistrz jest współczesnym Hipokratesem. Nie wiem, czy ktoś wcześniej dokonał tego co on. Ale jestem święcie przekonany, że na tym forum, w portalu, w jego książkach leży odpowiedź na setki pytań, które mnie dręczyły przez lata, i nie tylko mnie. Że skoro w końcu już znamy przyczynę wszystkich chorób (z naciskiem za „wszystkich”), to już nie trzeba szukać nigdzie indziej. Dla mnie to nie jest chwilowa moda. Dla mnie to jest coraz głębsze zrozumienie, że to, co wcześniej uważałem za przyczynę innych chorób (np. że niby alkoholizm jest przyczyną fobii społecznych, a siedzenie w domu jest przyczyną depresji, przykłady można mnożyć) — ma tak naprawdę tylko jedną przyczynę — a jest nią przyczyna wszystkich chorób. Natomiast jedynym lekarstwem na te wszystkie „choroby” jest po prostu brak chorób, czyli samo życie — treściwe, zdrowe i pełne znaczenia. Ta wiedza to skarb, to naprawdę wielka sprawa. I nie mówię tu tylko o zdrowiu fizycznym, bo ono nierozerwalnie łączy się z samopoczuciem psychicznym, a więc również z nastawieniem do świata i innych.
Zaczynam rozumieć, czemu lata medytacji, a raczej prób medytacji, kończyły się często zniechęceniem. W buddyzmie mówi się o oczyszczeniu ciała, mowy i umysłu, aby uczynić je zręcznymi narzędziami przynoszenia pożytku istotom. Że dopóki sami mamy osobiste problemy, niewiele jesteśmy w stanie uczynić dla innych, a tylko to przynosi prawdziwe szczęście.
W skrócie, zaczynam dostrzegać, że zdefektowane, zadrożdżone itp. ciało było i wciąż jeszcze jest blokadą na drodze do szczęścia. Na ścieżce do wyzwolenia się z samolubstwa i okowów ego. I że to dotyczy milionów innych ludzi — nie ma szczęścia bez zdrowia. O tym tradycja tybetańska mówi wprost.
Im dłużej o tym myślę, tym bardziej przekręt farmaceutyczny oraz „uprawianie” pacjentów wydają mi się prawdziwą zbrodnią. Może gorszą niż wojny. Że to, co robi Mistrz, jest śmiałą odpowiedzią na ten stan rzeczy, a przy odrobinie dobrych wiatrów będzie kiedyś lekarstwem nawet na chciwość i inne złe emocje, które są przyczyną wojen i zbrodni. Oby miał jak najwięcej naśladowników.
Jeśli wyrażam się emocjonalnie, to dlatego że buzują we mnie emocje, bo odkrywam, że to „niby kolejne forum o zdrowiu”, jak pomyślałem w pierwszej chwili, jest w rzeczywistości nowoczesną szkołą hipokratejską, szkołą wręcz filozoficzną, bo dotykającą najważniejszych spraw w naszym życiu. I niosącą odpowiedzi.
Dlatego dziękuję za dobre słowa i obiecuję wyluzować, jeśli chodzi o liczbę szczegółowych, nieprzemyślanych pytań. Ale na pewno nie wyluzuję w moim przekonaniu, że to tutaj, na tym forum, znajduje się remedium na większość bolączek ludzkości.
Kresu wyluzuj...najlepszym przykładem będzie, jak Ty stosując zasady Biosłone odzyskasz zdrowie. Wtedy nic nie będziesz musiał robić, sami przyjdą i będą się pytali skąd to masz?
To już się dzieje. Ludzie widzą zmiany u mnie, u Żony (nie jestem pewien co: cerę, uśmiech, energię, więcej chęci do życia?) i albo pytają wprost, albo przypadkiem wspominają o jakiejś tam swojej chorobie. Przypadkiem? Według mnie nie ma przypadków. Niemal codzień opowiadam komuś, jak działa mikstura, czym jest infekcja itp. oraz odsyłam na Biosłone po więcej informacji. Uważam, że nie ma czasu do stracenia. Jeśli ktoś mnie szczerze pyta, co jest najlepsze na zgagę czy na AZS, to ja mu szczerze odpowiadam, że wg mnie najlepsza jest mikstura, która ma przy tym jeszcze taki efekt uboczny, że pomaga na
wszystko ;) Uprzedzam tym samym kolejne pytania rozmówcy.
Powtórzę się: Biosłone wg mnie to wielka sprawa, ostateczny cel poszukiwań i wspaniałe narzędzie przynoszenia pożytku wielu istotom. Dlatego wybacz mi moje zachłyśnięcie, Udana, ale nieczęsto w życiu się spotyka rzeczy tak wielkie.