Kenio
|
|
« : 16-07-2016, 19:06 » |
|
Niestety nie znalazłem nigdzie podobnego wątku na forum, więc piszę tutaj.
Jest to dosyć nietypowy problem. Mam stwierdzony liszaj twardzinowy na żołędziu i napletku. Kilka lat temu miałem zabieg usunięcia stulejki (miałem ją długo - jednak prawdopodobnie była nabyta), przy którym lekarz już wtedy - z tego co wiem - widział liszaja, jednak dał mi opcje - albo pełne obrzezanie, albo częściowe. Wybrałem częściowe, gdyż lekarz stwierdził, że szansa na powrót liszaja to jakieś 2% (i zaufaj tu lekarzowi...). Niestety liszaj wrócił po jakimś roku od zabiegu i nie chce się odczepić. Byłem z tym kiedyś chyba u trzech lekarzy, z czego jeden w ogóle nie wiedział, co to jest, drugi nie wiedział i stwierdził bez dwóch zdań bielactwo... trzeci dopiero prawidłowo stwierdził liszaja (co sam potwierdziłem później w poszukiwaniach w internecie z podobnych przypadków). Nie będę przytaczał dalszej opowieści lekarskiej i tego, co mówił, bo zanudzę i to nie ma sensu - generalnie zalecił mi nie używanie mydła do mycia w tych miejscach tylko wody i do tego maść kortykosteroidową, którą używałem ze 2-3 razy przez miesiąc lub dwa i faktycznie objawy się zmniejszały. Ale wiadomo - na jakiś czas, a nie o to chodzi - jest to tylko maskowanie objawów bez ich leczenia, a etap brania leków i innych medycznych rzeczy mam już za sobą.
Stąd moje pytanie - czy jest coś, co można zaradzić na liszaja, aby zaleczyć te miejsca? Wprowadziłem MO niedawno (3 tygodnie) i jak dotąd jestem na pierwszym etapie (2,5 ml), więc jestem na początku swojej drogi. Staram się wyłączyć z diety gluten, gdyż czytałem w książce, że mogą to być ukryte objawy celiakii. Jednak sam nie wiem, a nie ukrywam, że martwi mnie trochę ten problem.
Jeśli ktoś miał do czynienia z tego typu przypadłością, to będę wielce wdzięczny za jakąkolwiek poradę. Medycyna lekarska po raz kolejny dała mi do zrozumienia, że jest żenująca i nie radzi sobie z tą przypadłością ani trochę - jak zresztą z niczym innym.
|