Tachikoma
 
Offline
Płeć: 
MO: nie stosuję
Skąd: Śląsk
Wiadomości: 79
|
 |
« : 20-12-2016, 15:19 » |
|
Swego czasu było tego towaru całe mnóstwo na półkach: jogurt 0% tłuszczu, serek light, parówki fit, batonik "mała kaloria"... itp., dla chcących się odchudzić. W miarę jak skończyła się nagonka na tłuszcze za cholesterol i przestano tłuste produkty winić za ilość centymetrów w biodrach, to takiego typu towar przestał być potrzebny na półkach sklepowych (coś tam się jeszcze znajdzie dla obsesyjnie liczących kalorie, do których jeszcze nie dotarło, ale wydaje mi się, że są już tego śladowe ilości, mnie się już takie rzeczy nie rzucają w oczy jak jestem na danym dziale w sklepie). Ludzie dzięki internetowi łowią dobre informacje i wdrażają w życie. Nie ma popytu, więc dany towar znika.
Dlaczego ja o tym piszę? Uświadomiony konsument to zło dla producentów - trzeba się więcej nakombinować, by wcisnąć towar gorszej jakości. Ponieważ jednak w przyrodzie nic nie ginie, tak jedną głupotę zastępuje się następną. Producenci żywności kombinują wściekle, jak zarobić najwięcej i na czym się da, na co jest moda. Była moda na obsesyjne liczenie kalorii. A co mamy teraz? I może najważniejsze: jak bardzo jest to zakamuflowane, bo przecież chodzi o to, by oszukać również tzw. świadomego konsumenta? Jak macie przykłady, to piszcie.
Ze swej strony podam taki przykład: Jakiś czas temu w zupełnie innej dyskusji Shadow pisał komuś o oleju kokosowym. Ja w kuchni smażę krótko na maśle lub długo na smalcu, więc jakoś się nie zastanawiałam nad tym, jakim tłuszczem kokosowym, a właściwie jaki produkt powinien stać na półce sklepowej, żebym mogła go kupić bez szkody dla zdrowia. Shadow podkreślił, że tłuszcz kokosowy jest dosyć problematyczny w przygotowywaniu potraw, ponieważ zostawia zapach kokosu. No logiczne. Stop, wróć. Jednak nie. To do jakiego towaru nas próbują producenci przyzwyczaić nie ma nic wspólnego z logiką, zdrowiem. Jestem przyzwyczajona, że będę szukała wzrokiem na półce nierafinowanej oliwy z oliwek, ale przyznam się, że nie przyszło mi to do głowy ze słoikiem stałego tłuszczu kokosowego. A tu jednak na baczności trzeba się trzymać cały czas.
Dzisiaj przeglądając gazetkę wpadł mi w oko taki produkt: olej kokosowy, a pod spodem na czarnym pasku białymi literami dobrze widoczne info: bezzapachowy olej roślinny. To, co się znalazło na etykiecie tego słoika, jest dla mnie takiego samego typu informacją, jaka kiedyś była umieszczana na produktach dla osób odchudzających się (pyszniące się napisy 0% i puszące fit), ale szczerze sobie powiedzmy jak dużo osób spoza tego forum zastanowi się nad tym napisem i od razu będzie wiedziało, że to wada, a nie zaleta. Teraz próbuje się konsumentom wtłoczyć do głów, że rafinacja jest nierozłącznym elementem danego produktu, o czym świadczy ten nieszczęsny napis "bezzapachowy". To, co powinno być wadą produktu, jest tak zmanipulowane przez producentów, że ma się stać ich zaletą pod niewinnie brzmiącym słowem: bezzapachowy. Przecież "bezzapachowy" na pierwszy rzut oka nie kojarzy się ze słowem rafinowany, oczyszczony i z towarem pozbawionym w tym procesie wartości.
|