Inga
|
|
« : 02-04-2019, 06:55 » |
|
Metody prozdrowotne opisane w książkach i na forum Bioslone stosuję od lat. To forum było dla mnie wsparciem w trudnych chwilach. Już od dziecka często chorowałam, byłam często przeziębiona i oczywiście leczona. Po dwudziestym roku życia zaczęłam chorować praktycznie bez gorączek tzn. jeszcze zdarzały się, ale rzadko w stosunku do częstości przeziębień. Z biegiem lat czułam się chronicznie przeziębiona. Również od dziecka było mi zawsze zimno. Opryszczka na twarzy pojawiała się często po przeziębieniu, zmęczeniu, osłabieniu. Pojawiły się wzdęcia a później zgagi. Plamy na ciele. Ciagłe zmęczenie, brak energii, mgła umysłowa. Z biegiem lat wszystkie te objawy się nasilały. Piasek w nerkach, parcie na pęcherz. Problemy natury psychicznej, ciagłe spięcie, trudności w zaaklimatyzowaniu się w nowym środowisku, problemy z wyrażaniem swoich poglądów, mętlik w głowie. Brak koncentracji, problem z zapamiętywaniem, lęki, niepokój, częste wizyty w toalecie w sytuacjach stresowych. Swędzenie podniebienia i gardła. Suchy, uciążliwy, napadowy, bardzo męczący kaszel. Każdy głębszy wdech podrażniał mnie wywołując kaszel oraz każda infekcja, przeziębienie nasilało go. Wówczas napady kaszlu były nie do opanowania, najgorsze te nocne, powodowały ból głowy, rozsadzanie czaszki, przepona stawała się twarda jak płyta betonowa, jakby żywcem odrywana od żeber. Mięśnie pleców i karku stawały się napięte, jeden wielki przykurcz, latami miałam wrażenie, że noszę plecak z kamieniami, który przytłacza mnie do ziemi. Nie miałam już siły ani kaszleć, ani znosić tego bólu. Z czasem moj oddech stał się płytki. Obniżona temperatura ciała ok.35,5°C-35,8°C. Czułam się dosłownie jak stary grzyb a w tej chwili widzę typowe objawy ogólnoustrojowej kandydozy. Grzybicę prawdopodobnie odziedziczyłam. To nie było życie, to była wegetacja. Moja przygoda z MO rozpoczęła się w 2007 roku katarem gigantem i kichaniem. Woda lała się ze mnie ciurkiem parę lat, która z czasem zaczęła przekształcać się w coraz gęstszą wydzielinę o białawym zabarwieniu. Również kaszel, który dotychczas był suchy przekształcił się w wodnisty trwający również lata. Każde przeziębienie skutkowało jeszcze większym nasileniem tych już bardzo uciążliwych objawów. Było mi ciągle bardzo zimno. Ból podbrzusza pojawiał się nagle, nic go nie zapowiadało, ulgę przynosiło natychmiastowe wygrzanie termoforem. Z czasem bóle pojawiały się coraz rzadziej i trwały coraz krócej. Wtedy zaczęły się pojawiać takie same bóle gdzieś w okolicy jelita grubego, które również z czasem trwały coraz krócej i pojawiały się coraz rzadziej. Nasiliły się skurcze mięśni i pojawił się bardzo nieprzyjemny skurcz jakby opasający całą klatkę piersiową, zapierający dech. Uczucie ciężkości, jakiegoś stanu zapalnego w górnej części pleców i następujące po tym uczucie strucia. Myślałam, że już odlatuję , nie jeden zresztą raz. Biały nalot na języku i bardzo nieprzyjemny smak w ustach. Uogólnione bóle mięsni i stawów. Praktycznie większość objawów opisanych przez Mistrza tylko trwających nie parę dni czy tygodni tylko lata, co świadczy o stanie w jakim znajdował się mój organizm. Czułam się, można by powiedzieć ciągle przeziębiona. MO piję z przerwami gdy bardzo źle się czuję. Stosowałam dietę prozdrowotną, parokrotnie zioła na oczyszczenie dróg oddechowych, zioła na oczyszczenie dróg moczowych, prawoślaz, zakraplanie nosa, magnez, koktajl błonnikowy, dobrze na mnie działa GBG, staram się odżywieć zgodnie z ZZO co nie oznacza, że nie popełniałam błędów. Efekty. Ustąpił wreszcie kaszel, po przeszło 25 latach mogę oddychać pełną piersią i czuję taką lekkość na płucach. Wewnątrz czuję się świaża , nawilżona. Nie jestem ciągle tak bardzo nieprzytomna, no może lekko przymulona. Znikły plamy na plecach, karku i klatce piersiowej. Lepiej sypiam. Poprawił się stan mojej cery, nie jest już tak bardzo ściągnięta i przesuszona. Nie tracę czasu u lekarzy, pieniędzy w aptekach, wyrzuciłam wszystkie lekarstwa. Odczuwam nadal bóle stawów i mięśni, brak energii, zmęczenie. Na języku ciągle jest nalot i bardzo nieprzyjemny smak w ustach, co jest zapewne związane z dalszym oczyszczaniem, chociaż od dłuższego czasu odczuwam jakby zastój, brak dalszej poprawy, co może być związane z nerwicą, której nie umiem się pozbyć. W oczodołach ciągle czuję piasek a w zatokach klajster. Twarzoczaszka wymaga jeszcze oczyszczenia. W ostatnim okresie pojawiły się szumy w uszach. Nie czuję się absolutnie zdrowa, ale o niebo lepiej niż przed rozpoczęciem picia MO i stosowania metod prozdrowotnych. Mój przypadek świadczy o tym, jak bardzo trudno, jeżeli w ogóle można odzyskać zdrowie, które się całe życie traciło. Dziękuję Mistrzowi za wiedzę w tak przystępny i logiczny sposób przekazywaną oraz wszystkim forumowiczom z których doświadczenia korzystałam.
|