Niemedyczne forum zdrowia
29-03-2024, 09:43 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Sklep Biosłone --> wejdź
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: 1 2 3 [4] 5 6 ... 8   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Kaszlox - remedium na koronawirusa  (Przeczytany 67449 razy)
Loela
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 29.11.2009
Skąd: Świnoujście
Wiadomości: 16

« Odpowiedz #60 : 02-04-2020, 20:52 »

Pijemy z mężem dziś od rana, ja nie mam żadnych problemów z biegunką, ale u męża się pojawiła.
W związku z tym nie chce pić kolejnych dawek. Nie wiem, co robić, czy pomimo biegunki ma dalej pić, czy może zmniejszyć dawkę? Pomóżcie.
Zapisane
Marcin
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 46
MO: 10-03-2007
Skąd: Kraków
Wiadomości: 578

« Odpowiedz #61 : 03-04-2020, 07:17 »

Mam jeszcze kilka pytań:
1. Zakupiłem kwas mlekowy biomus 80% tester PH mam. Robiąc w termosie 1 litr parzonego eukaliptusa  ile na początku dodać kwasu mlekowego, żeby nie przesadzić?
2. Herbatkę z parzonego eukaliptusa stosujemy łyżkę co godzinę. A zagęszczony syrop jaką dawkę co godzinę? Też łyżkę?
Zapisane

arrow  "Dziewięć dziesiątych naszego życia polega na zdrowiu"
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #62 : 03-04-2020, 08:06 »

To są pytania natury filozoficznej. Wnioski należ wyciągnąć z praktyki. Gotowych odpowiedzi raczej nigdzie nie ma. Bynajmniej ja nie znalazłem. A w ogóle po co ten kwas mlekowy?
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Marcin
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 46
MO: 10-03-2007
Skąd: Kraków
Wiadomości: 578

« Odpowiedz #63 : 03-04-2020, 08:28 »

A w ogóle po co ten kwas mlekowy?

Myślę, że kwas mlekowy jest konserwantem w tym syropie.
Cytat od: Mistrz
Tak jest. Ale kaszlox jest mocno zagęszczony z rocznym terminem przydatności do spożycia.

Ja nie mam takich mocy przerobowych, żeby robić te kropelki na szeroką skalę, bo ledwie wyrabiam na potrzeby własnych pacjentów, tym niemniej każdy może wykonać je sobie sam. W tym celu do litrowego termosu należy wsypać 5 łyżek liści eukaliptusa i dwie łyżki stewii, parzyć przez dobę, odcedzić i pić po łyżce co godzinę.

Tutaj widzę pewną sprzeczność. Pisze Mistrz, że kropelki możemy wykonać sami. No ale w instrukcji wykonania podaje Mistrz przepis na Herbatkę z eukaliptusa.

Tak więc dopytuję jak wykonać te krople które w składzie zawierają eukaliptus, stewia i kwas mlekowy. Chyba, że ja to źle rozumuję, to proszę mnie naprowadzić.
Zapisane

arrow  "Dziewięć dziesiątych naszego życia polega na zdrowiu"
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #64 : 03-04-2020, 08:49 »

No, ale na własne potrzeby wystarczy herbatka parzona w termosie, której nie trzeba konserwować.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Marcin
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 46
MO: 10-03-2007
Skąd: Kraków
Wiadomości: 578

« Odpowiedz #65 : 03-04-2020, 09:19 »

No nic, jakoś tak to zrozumiałem, że herbatka profilaktycznie a w apteczce przygotowane kropelki coby w razie pojawiających się objawów zastosować je natychmiastowo a nie czekać 24godziny na nową herbatkę, a w razie braku składników jeszcze dłużej.
Mam składniki i tester więc coś tam pokombinuję mimo wszystko z tymi kropelkami.
Zapisane

arrow  "Dziewięć dziesiątych naszego życia polega na zdrowiu"
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #66 : 03-04-2020, 09:23 »

Należałoby napar eukaliptusa odcedzić, wsypać nowe zioła i zalać je odcedzonym naparem i tak kilka razy, aż w jednej łyżce ekstraktu uzyska się ekwiwalent szklanki herbatki.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Marcin
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 46
MO: 10-03-2007
Skąd: Kraków
Wiadomości: 578

« Odpowiedz #67 : 03-04-2020, 09:48 »

1. Czy odcedzony napar którym zalewamy kolejne partię ziół ma być podgrzany i dopiero gorącym zalewamy?
2. A czym mierzalny jest ten ekwiwalent, coby wiedzieć, że to już jest odpowiednik szklanki herbatki?
3. Na jakim etapie dodajemy kwas mlekowy i mierzymy PH?

Zapisane

arrow  "Dziewięć dziesiątych naszego życia polega na zdrowiu"
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #68 : 03-04-2020, 10:01 »

Cytat
1. Czy odcedzony napar którym zalewamy kolejne partię ziół ma być podgrzany i dopiero gorącym zalewamy?
To oczywiste.
Cytat
2. A czym mierzalny jest ten ekwiwalent, coby wiedzieć, że to już jest odpowiednik szklanki herbatki?
Głową.
Cytat
3. Na jakim etapie dodajemy kwas mlekowy i mierzymy PH?
Na końcu.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Marcin
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 46
MO: 10-03-2007
Skąd: Kraków
Wiadomości: 578

« Odpowiedz #69 : 03-04-2020, 10:08 »

To największy problem będę miał z głową. Nie wypożycza Mistrz głowy? No w takim razie, jedyne co mi przychodzi do głowy, to kombinowanie i rozcieńczanie tej łyżeczki ekstraktu do pojemności szklanki i sprawdzanie smakowe i wizualne czy to to samo. 
Zapisane

arrow  "Dziewięć dziesiątych naszego życia polega na zdrowiu"
Stamar
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 6.02.2013
Wiadomości: 148

« Odpowiedz #70 : 04-04-2020, 18:21 »

...
2. A czym mierzalny jest ten ekwiwalent, coby wiedzieć, że to już jest odpowiednik szklanki herbatki?
...

Dla mnie, na logikę wygląda to tak:
1. szklanka ma pojemność 250 ml
2. łyżka stołowa to 15 ml
3. konieczne zagęszczenie to 250/15=16,6(6)

Wniosek:
Trzeba zalewać termos z nową porcją eukaliptusa poprzednim naparem, uzupełniając zawartość wrzątkiem, 17 razy.
« Ostatnia zmiana: 04-04-2020, 18:41 wysłane przez Stamar » Zapisane
Luciano
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 35
MO: Listopad 2013
Wiedza:
Wiadomości: 767

« Odpowiedz #71 : 04-04-2020, 18:42 »

W związku z licznymi i powtarzającymi się pytaniami rodziny związanymi z przygotowaniem oraz spożywaniem Kaszloxu przygotowałem krótką instrukcję:
https://imgur.com/RMNzs3q

Skoro ludzie mają problem ze zrozumieniem instrukcji słownej to może grafika pomoże.
Zapisane

Lepiej się z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć.
Marcin
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 46
MO: 10-03-2007
Skąd: Kraków
Wiadomości: 578

« Odpowiedz #72 : 05-04-2020, 14:52 »


Wniosek:
Trzeba zalewać termos z nową porcją eukaliptusa poprzednim naparem, uzupełniając zawartość wrzątkiem, 17 razy.

Mistrz napisał, że kilka razy a nie kilkanaście więc trudno wyczuć.

Jeszcze zrodziło mi się pytanie, czy kolejne zalewania są już tylko samego eukaliptusa czy stewię także?
Zapisane

arrow  "Dziewięć dziesiątych naszego życia polega na zdrowiu"
Angelika
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 1.09.2012-1.06.2015; 29.11.2016 - z przerwami
Skąd: Żyrardów
Wiadomości: 97

« Odpowiedz #73 : 05-04-2020, 17:15 »

...
2. A czym mierzalny jest ten ekwiwalent, coby wiedzieć, że to już jest odpowiednik szklanki herbatki?
...

Dla mnie, na logikę wygląda to tak:
1. szklanka ma pojemność 250 ml
2. łyżka stołowa to 15 ml
3. konieczne zagęszczenie to 250/15=16,6(6)

Wniosek:
Trzeba zalewać termos z nową porcją eukaliptusa poprzednim naparem, uzupełniając zawartość wrzątkiem, 17 razy.
Jaki jest cel robienia tego? Ktoś mnie oświeci?
Ja piję co godzinę po 15ml wg instrukcji pierwszej. Drugi termos idzie. Już czuję poprawę, choć jeszcze to nie to. Przynajmniej minął ten okropny ucisk na plecach. Jestem dobrej myśli. 😀
Zapisane
Marcin
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 46
MO: 10-03-2007
Skąd: Kraków
Wiadomości: 578

« Odpowiedz #74 : 05-04-2020, 17:28 »

Jaki jest cel robienia tego? Ktoś mnie oświeci?

Aby mieć w apteczce Kaszlox w kropelkach z rocznym terminem ważności (patrz ulotka Mistrza)
Zapisane

arrow  "Dziewięć dziesiątych naszego życia polega na zdrowiu"
Piotr321
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 03.2008
Wiadomości: 40

« Odpowiedz #75 : 06-04-2020, 16:32 »

Cytat
Jaki jest cel robienia tego? Ktoś mnie oświeci?
Ja piję co godzinę po 15ml wg instrukcji pierwszej. Drugi termos idzie. Już czuję poprawę, choć jeszcze to nie to. Przynajmniej minął ten okropny ucisk na plecach. Jestem dobrej myśli. 😀

Ja piję już drugi tydzień, termos zaparzam co drugi dzień, ale nie jestem pewien czy jest lepiej.
Jakie zmiany masz u siebie, bo się tak zastanawiam, czego powinienem oczekiwać?
Zapisane
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #76 : 06-04-2020, 17:42 »

Kaszlox
Syrop przeciwko wirusowi grypy, koronawirusowi i innym wirusowym chorobom dróg oddechowych
Składniki: eukaliptus, stewia, kwas mlekowy


Eukaliptus to roślina pochodząca głównie z kontynentu australijskiego, chociaż w warunkach naturalnych występuje także na wyspach w zachodniej części Oceanu Spokojnego. Roślina ta łatwo poddaje się uprawie na plantacji, jednak wymaga specjalnego klimatu. Liczne plantacje eukaliptusa znaleźć można w Afryce, Azji oraz na kontynencie południowoamerykańskim.
     Liście eukaliptusa stanowią podstawę żywienia australijskich torbaczy koala. Istnieją opinie, że substancje zawarte w eukaliptusowych liściach odpowiadają za spokojne usposobienie tych zwierząt.
     Eukaliptus zawiera mnóstwo olejków eterycznych i żywic wykazujących silne działanie przeciwzapalne, przeciwbólowe, bakteriobójcze oraz przeciwwirusowe.

Liście eukaliptusa to surowiec zielarski powszechnie ceniony ze względu na skuteczność w leczeniu infekcji dróg oddechowych. Nie może zatem dziwić, że wykonany na bazie liści eukaliptusa kaszlox niezwykle szybko, czasami natychmiastowo, usuwa zakażenie dróg oddechowych.

Koronawirus COVID-19, czy to wirus grypy sezonowej? W wielu publikacjach pojawia się informacja, że koronawirusa COVID-19 nie należy się bać, ponieważ choroba, którą on wywołuje, to po prostu zwyczajna grypa sezonowa. Jest w tym ździebko racji, jednakże różnica między wirusem grypy sezonowej a koronawirusem COVID-19 jest kolosalna, z tego mianowicie względu, że koronawirus COVID-19 wykazuje szczególne powinowactwo do tkanki płucnej, którego to powinowactwa wirus grypy sezonowej nie wykazuje.
     Zapalenie płuc wywołane przez koronawirusa COVID-19 jest o wiele groźniejsze aniżeli zapalenie płuc wywołane przez bakterię dwoinkę zapalenia płuc, ponieważ po długim okresie inkubacji, sięgającym dwóch tygodni, wirus pojawia się praktycznie we wszystkich pęcherzykach płucnych. W tej sytuacji u chorego pojawiają się najpierw trudności w oddychaniu, po czym chory po prostu się dusi. Personelowi medycznemu pozostaje tylko przyglądać się. Podanie tlenu wprawdzie daje chwilową ulgę, ale tylko chwilową, bowiem jest kwestią czasu, gdy chory umrze wskutek niedotlenienia. Wspomaganie oddychania respiratorem nie przynosi jakichkolwiek efektów, ponieważ obrzęki płucne nie pozwalają na dotlenienie krwi w krążeniu płucnym.
     Nie znaczy to bynajmniej, że koronawirusa COVID-19 powinniśmy się trwożliwie lękać, ponieważ strach jest jednym z czynników osłabiających odporność, a więc lękając się szkodzimy samym sobie.

Czy jesteśmy bezsilni w kontakcie z koronawirusem? Powszechna narracja każe bagatelizować zagrożenie koronawirusem – że on jest groźny tylko dla osób ze słabym układem odpornościowym. No dobrze – niech sobie ci ze słabym układem odpornościowym poumierają, grunt, że my przeżyjemy. Ale czy na pewno? A skąd wiadomo, że nasz układ odpornościowy jest zdolny sprostać zakażeniu koronawirusem? Otóż żadną miarą stwierdzić tego nie sposób. No więc co – zdać się na przypadek? Hipokrates by tego nie pochwalił, ponieważ według niego: „Niczego nie należy pozostawiać przypadkowi. Niczego nie pomijać. Należy uwzględnić sprzeczne informacje. Nie śpieszyć się z wyciąganiem wniosków.”

Żeby wroga pokonać, trzeba go wpierw poznać, nade wszystko jego słabe punkty. Trzeba zacząć od tego, że wirusy praktycznie nie żyją – nie potrafią samodzielnie odżywiać się, ani się rozmnażać, ani poruszać się. Wszystkie te funkcje życiowe wykonuje za nie ktoś inny, ewentualnie coś innego. Czym zatem są owe tajemnicze twory?
     Wirus zbudowany jest z genomu otoczonego płaszczem. Genom wirusa to fragment nici RNA bądź DNA, natomiast płaszcz, zwany kapsydem, to warstwa białek. Jak się później dowiemy, właśnie ów płaszcz jest słabym punktem wirusów.
     Niektóre wirusy dodatkowo pokryte są wypustkami lipidowymi (tłuszczowymi) przypominającymi koronę słoneczną. Z tego właśnie powodu wirusy z tej grupy zwie się koronawirusami.

Drogi przenoszenia koronawirusa COVID-19. Koronawirus COVID-19, bo o nim tutaj mowa, przenosi się, a ściśle jest przenoszony drogą kropelkową z dróg oddechowych człowieka zarażonego, zwanego nosicielem, do dróg oddechowych innego człowieka. Inne drogi zakażenia, na przykład za pośrednictwem przedmiotów (klamek, poręczy, pieniędzy), choć nie można ich wykluczyć, są stricte hipotetyczne, żeby nie powiedzieć: bardzo mało prawdopodobne.
     Kropelki przenoszące wirusy są tak małe, że dla ludzkiego oka są niewidoczne. Można je zauważyć jako mgiełkę, gdy chuchniemy na lusterko. Ze względu na swoją wielkość, kropelki owe w suchym powietrzu natychmiast wysychają, a jeśli znajdują się w nich wirusy, to też wysychają, a konkretnie wysychają im białkowe płaszcze, przez co ulegają one inaktywacji, czyli tracą zjadliwość, w wypadku wirusów zwaną wirulencją, a więc zdolnością do zakażenia.
     Niegdyś zwano je powietrzem morowym, dzisiaj zaś zwiemy je aerozolem, co znaczy, że rozpuszczone są w nim kropelki wody. Powietrze owo, które występuje wiosną i jesienią stwarza koronawirusowi idealne warunki do przenoszenia się. Wykorzystuje do tego kropelkę wody wydobywającą się z dróg oddechowych nosiciela, w której, niczym w kapsule, może być przeniesiony na stosunkowo duże odległości – na kilka, a przy szczególnie sprzyjających dlań wiatrach nawet na kilkanaście metrów.

Przeniesienie koronawirusa COVID-19 następuje podczas wdychania powietrza przesyconego kropelkami wody napełnionymi koronawirusami COVID-19. Sprzyja temu przebywanie w zamkniętej przestrzeni (w pokoju, sklepie, samochodzie, środkach masowej komunikacji) z nosicielem, zwłaszcza jeśli ów kicha i kaszle.
     Maseczka noszona przez nosiciela pochłania kropelki wody rozpuszczone w wydychanym powietrzu, co ogranicza ryzyko zakażenia, jednak nie eliminuje go całkowicie.

Pojawienie się koronawirusa COVID-19 w drogach oddechowych nie oznacza jeszcze zakażenia, istnieje bowiem bardzo skuteczne zabezpieczenie przed swobodnym wnikaniem patogenów w głąb organizmu, którym jest nieswoista pierwsza linia obrony. Obrona owa działa natychmiast i nieswoiście, czyli bez rozpoznania swoistych cech patogenu. W wypadku błony śluzowej, którą wyścielone są drogi oddechowe, ową pierwszą linię obrony stanowi śluz wyłapujący z wdychanego powietrza kurz oraz wszelkie ciała stałe, w tym także wirusy.
     Błonę śluzową dróg oddechowych pokrywa nabłonek migawkowy, którego komórki wyposażone są w rzęski. Komórki kubkowe błony śluzowej nieprzerwanie wydzielają śluz, zaś skoordynowane ruchy rzęsek nieprzerwanie przesuwają go w stronę gardła, skąd, wraz z przełykaną śliną, trafia do żołądka, gdzie żrące właściwości kwasu żołądkowego niszczą wszelkie patogeny. W wypadku wirusów zniszczony zostaje okrywający je białkowy płaszcz, przez co ulegają inaktywacji, czyli tracą zdolność zakażenia.

Zakażenie koronowirusem COVID-19 następuje wówczas, gdy w pierwszej linii obrony istnieje wyłom spowodowany spowolnieniem ewakuacji śluzu. Długo zalegający śluz ulega odwodnieniu, a więc gęstnieje tworząc tak zwaną obturację, czyli upośledzenie przepływu powietrza w drogach oddechowych wynikające ze zmniejszenia ich drożności. W tych warunkach wirusy napotykają na dogodne warunki przetrwania. Pozostaje im tylko czekać, aż powoli poruszający się śluz przeniesie je w bezpośrednie sąsiedztwo komórek nabłonkowych dróg oddechowych.
     Koronawirusy COVID-19 wykazują powinowactwo tkankowe do komórek nabłonkowych, co znaczy, że jeśli owe koronawirusy zetkną się nabłonkiem błony śluzowej, zostają wychwycone przez receptory powierzchniowe komórek nabłonkowych. Kluczową rolę odgrywa tutaj zestaw białek płaszcza wirusa, który powstał z takiej samej komórki nabłonkowej i jest zakodowany wg jej kodu genetycznego. Tutaj wirus posługuje się podstępem, ponieważ pod płaszczykiem białek skrywa prawdziwy ładunek, jakim jest program genetyczny zapisany we fragmencie nici RNA.
     Komórki nabłonkowe to najbardziej narażone na uszkodzenie komórki ludzkiego ciała, w związku z czym ich żywotność jest bardzo krótka, liczona w godzinach, a to znaczy, że trzeba je często i szybko wymieniać. By temu sprostać, część substancji budulcowej powstaje w warstwie błony śluzowej znajdującej się pod nabłonkiem, nie bez kozery zwanej blaszką właściwą. Jest zatem rzeczą naturalną, że co rusz do komórek nabłonkowych docierają fragmenty białek, które te przechwytują i wchłaniają jako substancje budulcowe. Tym podstępnym sposobem wirus trafia do wnętrza komórki, gdzie zostaje rozłożony na składowe, czyli białka, które posłużą do budowy ściany komórkowej, oraz fragment nici RNA, który zostaje przetransportowany do jądra komórkowego i wbudowany w odcinek nici RNA odpowiedzialny za kopiowanie komórki. Tym podstępnym sposobem wirus, który nie ma jakichkolwiek możliwości samodzielnego poruszania się, trafia precyzyjnie tam, gdzie chciał – do aparatu kopiującego komórki.

Replikacja wirusów. Aparat kopiujący służy komórkom do rozmnażania się przez podział. Jak łatwo się domyślić wirus, przyłączywszy się do aparatu kopiującego komórki, ustawia jego program pod siebie, czyli do powielania samego siebie zwanego namnażaniem (dla odróżnienia od rozmnażania, które jest zarezerwowane dla powielania komórkowego). We wstępnym etapie replikacji wirusy wykorzystują maszynerię komórkową do produkcji wirusowego kwasu nukleinowego, z nich składane są cząsteczki wirusowe, które przyobleczone zostają w płaszcze z białek pobranych z błony komórkowej. W konsekwencji tych procesów komórka rozpada się, a z niej wysypują się tysiące wirusów, które przylegają do receptorów powierzchniowych powinowatej im tkanki i proces rozpoczyna się od nowa, tyle że z tysięcznym zwielokrotnieniem.

Prawdopodobieństwo zakażenia koronawirusem COVID-19. Wirusolodzy są zgodni co do tego, że jeden czy nawet kilka wirusów nie jest w stanie wywołać infekcyjnej choroby wirusowej, ze względu na to, że większość wirusów jest wyłapywana przez pierwszą linię obrony. Muszą zatem zaistnieć dwa warunki jednocześnie: po pierwsze musi zaistnieć wyłom w pierwszej linii obrony w postaci gęstego, patologicznego śluzu, a po wtóre wirusów musi być bardzo dużo, by któryś z nich trafił w ów wyłom i przeczekał, aż chrząkając i kaszląc niechcący przeniesiemy go do nabłonka, gdzie zwiąże się z receptorem powierzchniowym którejś komórki, po czym zostanie przeniesiony w jej głąb. Jest więc bardzo mało prawdopodobne, żeby pojedynczy wirus, czy nawet kilka wirusów mogło tego dokonać. To raczej zakrawałoby na cud. Tutaj po prostu działa zasada prawdopodobieństwa, które jest tym większe, im więcej wirusów jednorazowo znajdzie się w drogach oddechowych.
     Każdy człowiek rozsiewa w wydychanym powietrzu mgiełkę milionów kropelek wody, które rozchodzą się promieniście, co znaczy, że największe zagęszczenie ma miejsce w centrum, czyli w pobliżu ust, natomiast w miarę oddalania się od nich zagęszczenie kropelek maleje.
     Badania wykazują, że w szczególnie sprzyjających warunkach kropelki wody rozpraszane z naszych ust osiągają odległość około 5 m, jednakże są to raczej pojedyncze kropelki. Zagęszczenie kropelek powyżej 100 notuje się w odległości ok. 2 m od ust. Jeśli są to usta osoby zarażonej wirusem, to jest to maksymalna odległość, po osiągnięciu której ilość wirusów jest dostatecznie duża, by zagrozić zakażeniem.

Inkubacja wirusowej choroby infekcyjnej. Zarażenia wirusem pierwszej komórki, zwanej komórką zerową, w żaden sposób wykryć nie można – ani na podstawie objawów chorobowych, ani badań.
Jednakże jest to infekcja, a więc zegar swoistej bomby zegarowej już tyka i w pewnym momencie może eksplodować chorobą pełnoobjawową. Może, ale nie musi, bowiem w naturze tak już bywa, że wiele chorób ma przebieg poronny, czyli kończą się, zanim się jeszcze rozwinęły, o czym świadczy obecność limfocytów pamięci immunologicznej. Zwykle jest ich niewiele, bo ledwie tysiąc, więc trudno byłoby je odnaleźć, ale można wykryć w badaniu krwi produkowane przez nie specyficzne przeciwciała świadczące o tym, że organizm miał już styczność z danym patogenem (bo dotyczy to wszelkich patogenów, nie tylko wirusów), a to znaczy, że nabyliśmy odporność, czyli że już na tę konkretną chorobę nie zachorujemy.
     Procesy przeprowadzane przez wirusa w komórce zerowej skutkują wysypaniem się tysięcy replikacji, które natychmiast zarażają sąsiednie komórki i proces powtarza się, z tą różnicą, że za każdym razem wirusów jest tysiąckrotnie więcej.
     Trzeba pamiętać, że komórki, po wykorzystaniu przez wirusy do replikacji, giną, co w końcu prowadzi do wystąpienia stanu zapalnego, zazwyczaj w postaci zapalenia oskrzeli, objawiające się kaszlem, oraz jako uogólniony stan zapalny objawiający się gorączką. W wypadku koronawirusa COVID-19 zwłoka czasowa między zarażeniem a wystąpieniem objawów, zwana wylęganiem choroby albo bardziej uczenie inkubacją, waha się pomiędzy jednym tygodniem a dwoma.

Objawy choroby wywołanej przez koronawirusa COVID-19, jeśli już do nich dojdzie, przypominają zwykłą grypę sezonową albo przeziębienie. Najbardziej charakterystyczne objawy tych chorób to: wysoka gorączka, dreszcze, ból głowy, ból gardła, suchy, uciążliwy kaszel. W większości wypadków (przeszło 80%) wystarczy położyć się do łóżka i wypocić, by choroba ustąpiła samoistnie, czyli bez konieczności stosowania jakichkolwiek leków.

Najkorzystniej dla każdego z nas byłoby chorobę wywołaną koronawirusem COVID-19 odchorować, jak się odchorowuje zwyczajną grypę sezonową, by tym sposobem nabyć nań naturalną odporność. W rzeczywistości jednak wariant ten dotyczy jedynie nieco ponad 80% populacji, pozostali zaś to grupa podwyższonego ryzyka, u której mogą wystąpić śmiertelnie groźne powikłania w postaci koronawirusowego zapalenia płuc. Do tej grupy zalicza się ludzi we wszystkich przedziałach wiekowych, jednakże najbardziej narażone są osoby po sześćdziesiątce, leczące się na choroby współistniejące, wyczerpane fizycznie, a także z deficytami snu. Szczególną grupę podwyższonego ryzyka tworzą osoby żyjące w permanentnym stresie, który, jak wiadomo, zabija sam od siebie, tyle że na raty. Koronawirus COVID-19 tylko przyśpiesza ten proces.

Testy na obecność koronawirusa COVID-19 są bardzo czułe, mówi się nawet, że nadczułe. Wynika to ze specyfiki wirusów, które zbudowane są z dwóch składowych – kodu genetycznego i płaszcza białkowego. Kod genetyczny jest strukturą niezwykle trwałą. Dość powiedzieć, że wykrywa się je w kościach dinozaurów, mimo że zginęły one jakieś 100 milionów lat temu.
     Badania wykorzystywane w celu wykrycia obecności koronawirusa COVID-19 to testy genetyczne wykonywane techniką NAAT (nucleic acid amplification test - test amplifikacji kwasów nukleinowych). Istotą tego badania jest wykrycie przynajmniej jednego z trzech charakterystycznych fragmentów kodu genetycznego wirusa. Fragmenty te są tak samo niepowtarzalne, jak linie papilarne, toteż badania te są bardzo dokładne. Szkopuł jednak w tym, że wirus może być martwy jak kości dinozaura, mimo to wynik testu będzie dodatni.

Kiedy wirus jest martwy jak kości dinozaura? Wirusy nie są zdolne do przetrwania poza komórką gospodarza, do której mogą wniknąć tylko, jeśli są w stanie oszukać receptory powierzchniowe komórek prezentując im precyzyjnie zakodowane aminokwasy tworzące ich białkowe okrycie, nie bez kozery zwane płaszczem. Jeśli w owym płaszczu powstanie choćby najmniejsza dziurka, to żaden receptor powierzchniowy nie przyłączy takiego wirusa, czyli że nie wniknie on do komórki.
     Wszystkie białka są niezwykle wrażliwe na oddziaływanie czynników środowiskowych, głównie na utlenianie. Nie trzeba im niszczyć całych płaszczów. Wystarczy jedna cząsteczka tlenu przyłączona do aminokwasu białka płaszczowego, by, w jakimś tam sensie, zabić wirusa, którego w rzeczywistości zabić nie sposób, ponieważ to to wcale nie żyje. Dlatego owo zabijanie nazywane jest inaktywacją, czyli unieszkodliwieniem. Inaktywowany wirus jeszcze długo, długo zachowuje kod genetyczny, ale replikować się nie potrafi, czyli jest martwy niczym kości dinozaura. Inne czynniki inaktywujące wirusa CODIV-19 to: temperatura powyżej 60 °C, alkohol w stężeniu minimum 70%, detergenty, czyli wszelkie mydliny rozkładające białka, no i oczywiście susza wystawiająca białka płaszcza wirusa na wysychanie.
     W świetle tej wiedzy teza, że koronawirus COVID-19 może przenosić się drogą inną niż kropelkową, na przykład za pośrednictwem przedmiotów, nie jest wprawdzie absolutną bzdurą, ale jest ona – delikatnie mówiąc – karkołomna. Owszem, jest raczej pewne, że na rozmaitych poręczach czy klamkach można wykryć wirusy, ale zdecydowana większość z nich nie wykazuje zjadliwości, ponieważ nie okrywa ich kompletny białkowy płaszcz, który umożliwiałby im wniknięcie do komórki i namnożenie się. Nie można jednak wykluczyć, że niektóre wirusy przez pewną chwilę ową zjadliwość zachowują, a więc potencjalnie mogłyby stać się źródłem zakażenia, tylko jak by to miało wyglądać? Ktoś musiałby napluć na przykład na klamkę, a ktoś inny dotknąć tej klamki, obojętnie, czy gołą ręką, czy w rękawiczce, potem tą ręką obetrzeć się wokół ust i mocno westchnąć. Wtedy rzeczywiście kilka wirusów mogłoby dotrzeć do dróg oddechowych. To potencjalnie jest prawdopodobne, ale już zarażenie się wirusem za pośrednictwem papierowych pieniędzy, kopert albo dokumentów jest absolutnie nieprawdopodobne, ponieważ papier zadziała na nie niczym bibuła, czyli po prostu wysuszy je.

Pojedyncze koronawirusy COVID-19 nie są w stanie dotrzeć bezpośrednio do pęcherzyków płucnych, ponieważ uniemożliwia im to nabłonek migawkowy okrywający drogi oddechowe na całej długości – od najgrubszej tchawicy do cieniutkich, cieńszych od włosa oskrzelików. Nabłonek ów wychwytuje wszelkie drobinki znajdujące się we wdychanym powietrzu, a wirusy to takie właśnie drobinki. Żeby dotrzeć do pęcherzyków płucnych koronawirusy COVID-19 muszą występować masywnie – tysiącami, a nawet milionami. By to było możliwe, koronawirus COVID-19 musi wpierw opanować przyczółek w oskrzelach, gdzie będzie mógł się namnożyć do ilości zagrażającej pęcherzykom płucnym. Na tym etapie infekcji występują pełne objawy choroby, z których najgroźniejszy jest kaszel, ponieważ zwiększa przepływ powietrza, które porywa wirusy i przenosi je w jedną albo w drugą stronę. Dla nas jest to sygnał, że trzeba zareagować i przerwać kaszel, by tym sposobem przerwać ekspansję koronawirusa COVID-19 do pęcherzyków płucnych. Z tego właśnie względu kaszlox zawsze powinniśmy mieć pod ręką, by nie ryzykować koronawirusowego zapalenia płuc. Jeśli na dobitkę da nam to uspokojenie, wbrew tej histerii nakręcanej przez media, to osiągnęliśmy pełny sukces.

Strach ma wielkie oczy, co oznacza, że jeśli boimy się nieznanego, a to się zdarza nader często, wyolbrzymiamy sobie zagrożenie, jakie owo nieznane w rzeczywistości stwarza. Dopiero, jak je poznamy, przekonujemy się, że nie było się czego bać. Jeśli natomiast owego nieznanego nie poznamy, tylko wciąż będziemy się bać, to zupełnie niepotrzebnie stracimy na to banie się mnóstwo energii, to zaś odbije się na naszej odporności. Odbije się rzecz jasna negatywnie, czyli w najlepszym wypadku osłabimy ją, w najgorszym stracimy.
     Żeby uniknąć bezsensownego trwonienia energii na banie się nieznanego, należy je po pierwsze poznać, żeby się przekonać, że nie jest takie groźne, a po wtóre, jeśli się okaże, że jednak groźne jest, to zamiast nadal się bać, trwoniąc bezsensownie energię, należy znaleźć skuteczny sposób obrony przed zagrożeniem, po czym – co istotne – spać spokojnie. W przenośni i w rzeczywistości, ponieważ deficyt snu także osłabia odporność.
     Nie ma sensu nastawiać się na uniknięcie zarażenia koronawirusem COVID-19 za wszelką cenę, bo to się wiąże z permanentnym lękiem przed zakażeniem czymś niewidzialnym, co jeszcze bardziej wzmaga lęk i co za tym idzie osłabienie odporności. Na to wszystko nakłada się wszechobecna panika szerzona w środkach masowego przekazu oraz w Internecie. Zamiast tego można przygotować się na infekcję koronawirusem COVID-19, a więc nie nastawiać się li tylko na uniknięcie zarażenia, lecz sprowadzić przebieg ewentualnego zarażenia do przebiegu podobnego do zarażenia grypą sezonową, czyli bez niebezpiecznych dla życia powikłań spowodowanych koronawirusowym zapaleniem płuc.
     Takim remedium dającym poczucie pewności siebie, jest kaszlox, który można stosować w trzech wariantach: profilaktycznie, prewencyjnie i terapeutycznie.

Profilaktyczne zastosowanie kaszloxu powinni wdrożyć ci, którzy nie mają jakichkolwiek dolegliwości ze strony układu oddechowego, co w obecnych czasach praktycznie się nie zdarza. Dlatego nie może dziwić, że u osób stosujących kaszlox profilaktycznie ni stąd, ni zowąd pojawia się katar, nawet ropny, a nierzadko także kaszel, ale nie jakiś suchy, uciążliwy, lecz łatwo odrywający się mokry kaszelek. Jest to widomy znak, że tak naprawdę nie było z naszymi drogami oddechowymi do końca w porządku. Co więcej, wniosek ów potwierdza fakt, że osoby, które przeprowadziły profilaktyczną kurację kaszloxem doświadczają lekkości oddechu, której do tej pory nie miały.

Prewencyjne zastosowanie kaszloxu powinni wdrożyć ci, którzy mają zadawnione dolegliwości w układzie oddechowym, objawiające się świszczeniem w piersiach, pokasływaniem, chrząkaniem, porannym kaszlem, chronicznym katarem, osłabieniem zmysłu zapachu. Wszystko to świadczy, że w drogach oddechowych zalega patologiczny śluz, który wirusy przenoszone drogą kropelkową chętnie wykorzystują jako przyczółek w procesie infekcji. Może to długo potrwać, tym niemniej należy wszystkich tych dolegliwości pozbyć się zupełnie. Z kaszloxem można tego stosunkowo łatwo dokonać.

Terapeutyczne zastosowanie kaszloxu ma miejsce wówczas, gdy do typowych objawów grypy sezonowej dołączy się kaszel. Wówczas bezzwłocznie należy wdrożyć kurację kaszloxem, który posiada tę specyficzną cechę, że jego składniki aktywnie przyłączają się do receptorów powierzchniowych komórek nabłonkowych, blokując tym samy dostęp do nich wirusom, dzięki czemu kaszel ustępuje niemalże natychmiast. Tym niemniej napoczętą butelkę kaszloxu należy wypić do końca.

Ekstrakt z liści eukaliptusa prawie że nie wykazuje działań niepożądanych, jeśli jest stosowany w zalecanych dawkach. Żywice, olejki eteryczne oraz inne czynne związki preparatów eukaliptusa są łatwo wchłaniane z przewodu pokarmowego, ale nie są przyswajane przez organizm, lecz są wydalane przez błonę śluzową, zarówno dróg oddechowych, jak i przewodu pokarmowego.
     W przewodzie pokarmowym, pod wpływem olejków eterycznych i innych czynnych związków kaszloxu następuje przyśpieszenie perystaltyki jelit, co objawia się rozwolnieniem stolca, a przy dłuższym stosowaniu może pojawić się nawet biegunka. Innymi słowy, kaszlox przeczyszcza przewód pokarmowy, co summa summarum wychodzi na dobre. I to jest w zasadzie najpoważniejszy niepożądany objaw długotrwałego stosowania kaszloxu.

Poza infekcją koronawirusem, kaszlox jest skuteczny w zasadzie we wszystkich chorobach dróg oddechowych, zarówno wirusowych, jak i bakteryjnych, a także grzybiczych, takich jak: katar, zapalenie migdałków, chrypka, częste chrząkanie, czy nawet ropne zapalenie zatok. Trzeba jednak zaznaczyć, że długość kuracji zależy od tego, czy jest to choroba świeża, czy zadawniona. Jeśli choroba jest świeża, czyli objawy pojawiły się niedawno, to z reguły jedna butelka kaszloxu wystarcza do jej usunięcia, jeśli natomiast choroba jest wieloletnia, to leczenie może być długie – kilkutygodniowe, a nawet kilkumiesięczne.
« Ostatnia zmiana: 09-04-2020, 05:38 wysłane przez Mistrz » Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Skorupion
*


Offline Offline

MO: nie stosuję
Wiadomości: 1.086

« Odpowiedz #77 : 06-04-2020, 19:59 »

No, panikę i histerię rozkręcili nie z tej ziemi. Moja małżonka ze strachu zaczęła mówić ludzkim głosem i nawet obiad mi przyniosła. A jej koleżanki są przeświadczone, że to początek końca świata.

Cytat
No dobrze – niech sobie ci ze słabym układem odpornościowym poumierają, grunt, że my przeżyjemy. Ale czy na pewno? A skąd wiadomo, że nasz układ odpornościowy jest zdolny sprostać zakażeniu koronawirusem? Otóż żadną miarą stwierdzić tego nie sposób.

Podobnie myślę:
Wydaje mi się, że gdyby wziąć dziesięciu delikwentów i wstrzykiwać im do krwi pięć różnych patogenów, to pierwszym zaraziło by się załóżmy trzech, drugim sześciu, trzecim może jeden, ale po piątym wszyscy delikwenci byliby zakażeni przynajmniej jednym patogenem. Czyli nie ma idealnego systemu odpornościowego, odporny na coś, polegnie w zetknięciu z czymś innym.


Cytat
COVID-19 to testy genetyczne wykonywane techniką NAAT
To jest coś takiego jak badanie kleszcza -  real-time RT-PCR, upierdliwe w stosowaniu. Ale Włosi czy Hiszpanie nawalają tysiącami testy serologiczne, które nie wiadomo co pokazują, a coś pokazują.

Eukaliptus działa i u kleszczobiorców, na razie jednak nie jestem w stanie dokładnie opisać co.
« Ostatnia zmiana: 06-04-2020, 20:26 wysłane przez Skorupion » Zapisane
Marcin
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 46
MO: 10-03-2007
Skąd: Kraków
Wiadomości: 578

« Odpowiedz #78 : 06-04-2020, 20:46 »

Mistrz jak zwykle w swoim stylu rozpracował temat. A w mediach godziny wykładów i sprzecznych informacji.

Tak jeszcze zapytam, czy płukanie herbatką - kaszloxem gardła to dobry, zły, czy zbędny zabieg? A może inhalacja? Tak pytam pod kątem np chorych zatok i nie tylko.
Zapisane

arrow  "Dziewięć dziesiątych naszego życia polega na zdrowiu"
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #79 : 06-04-2020, 21:00 »

Na wszystkie pytania, niestety, nie mam odpowiedzi. Trzeba samemu pogłówkować.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Strony: 1 2 3 [4] 5 6 ... 8   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!