Najpierw była Pani wraz z dzieciakami we władaniu medycyny konwencjonalnej, która z uporem maniaka nastawiona jest na walkę z zarazkami. Teraz zmieniła Pani front i znalazła się we władaniu tzw. mendycyny natusralnej, która z takim samym uporem zwalcza pasożyty. Ale czy rzeczywiście nasz organizm koniecznie musi być polem bitwy?
Warto się zastanowić, dlaczego organizm toleruje obecność pasożytów. Czy jest zbyt słaby, by mógł je usunąć i koniecznie trzeba go w tym wyręczyć? Być może. Ja nie twierdzę, że to wiem. Ale trzeba wziąć też pod uwagę inny wariant, może bardziej prawdopodobny... Sama Pani stwierdza, że organizmy dzieci są nafaszerowane antybiotykami. A skoro tak, to należy podejrzewać, że w ich organizmach istnieją pokaźne złogi toksyn, które stanowią pożywkę dla wszelkiej maści drobnoustrojów, na przykład gronkowca złocistego, Helicobacter pylori, czy bardzo groźnych pasożytów, przy których grzyb Candida albicans to mały pikuś. Być może z tego właśnie powodu organizm toleruje obecność niektórych pasożytów, jako najmniejsze zło? Bez nich może być znacznie gorzej, bo albo nagromadzone toksyny mogą uszkodzić ważne organy, albo miejsce zabitych pasożytów mogą zająć inne, o wiele groźniejsze.
Warto zatem dobrze się zastanowić, zanim podejmiemy decyzję o podjęciu walki z naturą. Zamiast tego należy postawić większy nacisk na zdrowie, które jest jedyną alternatywą dla chorób i walki z nimi. A zatem po pierwsze zaczekać na efekt MO, która powinna uszczelnić przewód pokarmowy oraz oczyścić go, usprawniając tym samym wchłanianie. Po drugie, wprowadzić odpowiednią dietę, co już Pani uczyniła. Po trzecie wreszcie – zawierzyć organizmom dzieci, które z pewnością usuną wszystkie pasożyty, gdy tylko okażą się do niczego niepotrzebne.
Żebym został dobrze zrozumiany – ja nie jestem przeciwnikiem leczenia jako takiego. Preferuję rzecz jasna metody naturalne, ale także antybiotyki i leki chemiczne, jeśli zachodzi taka potrzeba. Jestem przeciwnikiem absurdu, bezrozumnej walki z naturalnymi przejawami prawidłowych procesów zachodzących w organizmie. Oczywiście, że nie jest łatwo podjąć decyzję o biernym obserwowaniu dzieci, gdy są osłabione i gorączkują, i uwierzyć, że to właśnie jest naturalny proces ich zdrowienia. W tym nie pomoże żadna medycyna, bowiem każda medycyna nastawiona jest na walkę z objawami. Ale niezwykle pomocna jest wiedza, nie tyle o chorobach, co o zdrowiu. Posiadając ją, o wiele łatwiej będzie nam podjąć decyzję samodzielnie, bez potrzeby sterowania naszym postępowaniem, bowiem, jak twierdzi Paracelsus, zwany ojcem medycyny nowożytnej: –
Do nikogo nie powinien należeć ten, kto może należeć do siebie. Owszem jestem nuworyszem w dziedzinie mendycyny natusralnej.
Nuworysz znaczy nowobogacki. Czy rzeczywiście dorobiła się Pani na medycynie naturalnej, czy to zwyczajny lapsus?
PS.
Fajne dzieciaczki