Wojtowia, znalazłem ciekawy artykuł, wpisz w google:dr Ashkara.
http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=5391.msg53649#msg53649W tym wątku metoda
oczyszczania przez rany była już omawiana na naszej stronie, jest tam link do filmu na jej temat.
W prosty sposób metoda została przedstawiona na tej stronie
http://www.antylicho.pl/prosta-metoda-zwalczania-raka-dr-ashkara.htmlNa innej, która wyświetla się jako druga po wpisaniu w Google "dr Ashkar", jest reklama 5-dniowego turnusu za cenę ok. 2500-3000zł, gdzie do terapii dodano specjalne warsztaty: szkolenie, badania lekarskie, diagnostykę komputerową, aktywność fizyczną, suplementację i wreszcie "pakiet medyczny" na drogę, wszystko po to, by na tym zarobić.
Sama metoda wygląda na szarlatanerię, jednak analiza procesu z punktu widzenia oczyszczania pokazuje sens jej propagowania.
Mam w swoim otoczeniu kilka osób chorych na raka. Problem polega na tym, że żadna z nich nie chce nawet spróbować oczyszczania przez rany, mimo że stosują one metody niemedyczne, a uznawane za naturalne.
Inne moje obserwacje tych osób wskazują na to, że udaje się tym, którzy po pierwsze są
zdolni do zmian i pozostawienia za sobą przeszłości, a z drugiej strony potrafią się
uporać z emocjami. Brak umiejętności wybaczenia i zmiany stanowiska wobec swoich głęboko nierozwiązanych problemów psychologicznych niewątpliwie stoi na przeszkodzie zdrowieniu.
Przede wszystkim jednak na drodze do zdrowia stoi brak wiedzy i umiejętności rozróżnienia, które z metod medycznych przynoszą korzyść, jak np.: usunięcie guza, którego rozpad zagrażałby organizmowi ale usunięcie go nie zawsze jest możliwe; chemio i radioterapii, których działania uboczne są często bardziej niebezpieczne od samego raka.
Tu zgadzam się z Lackym, że
jakby nas to spotkało to my jesteśmy sobie w stanie dać z tym rady, ale nie jesteśmy wstanie poradzić innym, bo to wymaga ciągłej kontroli i interpretacji zachowania się naszego organizmu.
Stąd mój
sceptycyzm wobec doradzania innym czy czucia się odpowiedzialnym za decyzje naszych bliskich.
Chciałabym się jeszcze odnieść do diety. Moje doświadczenia i obserwacje potwierdzają to, co napisał Zibi. Wprowadzenie na okres ok. 4 tygodni diety ketogennej przez ograniczenie zarówno węglowodanów, jak i białka do ilości
po około 30g czystych składników dziennie w postaci
- najlepszego białka z żółtek oraz
- najlepszych węglowodanów złożonych i nieprzetworzonych w kaszach i warzywach,
- a przy tym dostarczanie ważnych substancji antynowotworowych w siemieniu lnianym w koktajlu z błonnikiem według Mistrza (i w oleju lnianym - pasta dr Budwig)
to
I etap decydujący o zagłodzeniu guza nowotworowego.
Następnie wprowadzenie większej ilości:
- wartościowego białka zawierającego komplet aminokwasów egzogennych,
- węglowodanów w naturalnej postaci kasz, warzyw od gotowanych i blanszowanych do surowych i pewnej ilości świeżych owoców sezonowych jak i działających odkwaszająco ziemniaków,
- i tłuszczu - tu bym sprecyzowała, że część tłuszczu może pochodzić z tłustych wywarów gotowanych na kościach szpikowych, jak również masła - świeżego i klarowanego (do gotowania potraw) i oleju lnianego,
to następny
II etap diety, który ma na celu wzmocnienie organizmu.
Mówiąc o źródłach białka - mięso z ryb jest co prawda źródłem aminokwasów egzogennych, ale dostępne u nas pochodzi w dużej mierze z ryb hodowlanych lub z zanieczyszczonych łowisk, nie posiada dużej wartości, a co do tłuszczu - lepszym jego źródłem omega-3 jest siemię i olej lniany. Jednak ma ono tę zaletę, iż po ich spożyciu nie wzrasta ilość związków azotowych tak znacznie jak po zjedzeniu czerwonego mięsa. Także białe mięso drobiowe jest pod tym względem korzystniejsze, ale tylko wtedy, gdy stosujemy drób z chowu gospodarskiego, karmiony naturalnie.
I tu także przejawia się mój sceptycyzm wobec doradzania innym, gdyż brak skutecznych wzorców odżywiania w chorobach świadczy o tym, jak trudne jest to zagadnienie, stanowiące próbę rozwiązania równania z nieskończenie wielką ilością niewiadomych.
W każdym razie umożliwienie choremu prowadzenia normalnego życia ewentualnego przewartościowanego na skutek ciężkich przeżyć to znacznie lepsze wyjście niż męczarnie serwowane przez medycynę.