Z suszonym zakwasem miałam kiedyś zabawną historię
Mieszkam w akademiku z super dziewczynami i jak któraś wyjeżdża, to zostawiamy sobie klucze do pokoi (bo goście, bo gdzieś trzeba pranie rozwiesić itp.).
Kiedyś przywiozłam suszony zakwas i zostawiłam go w niezamkniętym kubku. Wyjechałam na weekend - wracam, wchodzę po schodach i słyszę jakieś rozmowy u mnie. Okazało się, że kotka strąciła kubek, a dziewczyny stały z miotłą nad jego zawartością, która była rozsypana po całej ziemi i prowadziły taki oto dialog:
- co to jest?
- nie wiem, chyba tynk?
- ee, to nie może być tynk, Bibi nie jadłaby tynku... chyba....
- chyba nie... chociaż, kto ją wie na tej jej dziwnej diecie...
:radocha: