Cześć i czołem!
To mój pierwszy wpis i mam nadzieję, że wiele więcej ich się nie pojawi - wolę czytać, niż pisać.
Mam 26 lat.
Jako dziecko dużo chorowałem - przede wszystkim problemy z gardłem i uszami - i lekarze lekką ręką przepisywali mi różne antybiotyki. Miałem też zabieg przycinania migdałków (chyba jak miałem 4-5 lat).
Od zawsze mam problem z niedowagą (obecnie ważę niecałe 60kg przy wzroście 186), zaliczając po drodze faszerowanie się odżywkami wspomagającymi wzrost masy (gainer, węglowodany). Oczywiście bez wyraźnych efektów. Odkąd pamiętam doskwiera mi też problem z deficytem energii.
Od dawna też jestem melancholikiem i flegmatykiem, choć jako dziecko zupełnie tego nie przejawiałem. Być może to po prostu cecha mojego charakteru, ale w miarę zgłębiania tematu mam coraz więcej wątpliwości ile z moich "cech" jest tak naprawdę nabyta przez złe nawyki.
Nigdy nie przykładałem wagi do właściwego trybu życia, odżywiając się śmieciowym żarciem i w ogóle nie oszczędzając swojego biednego organizmu, wychodząc z naiwnego założenia, że wolę żyć krótko, ale przyjemnie, niż męczyć długi żywot pełen wyrzeczeń. W efekcie, zamiast być teraz u szczytu formy, czuję się jak wrak.
Mając niecałe 20 lat wpadłem w ciężką depresję, a wynikające z niej podejście, że "wszystko mi jedno" tylko pogorszyło sprawę. Po ok. 2 latach udało mi się z niej wygrzebać, ale zaczęły się problemy z gastryką - przelewanie się w brzuchu, gazy, ssanie, biegunki i cała gama innych objawów podręcznikowo pasująca do kandydozy.
Problemy nasiliły się do tego stopnia, że jakieś 4 lata temu wylądowałem w szpitalu na gruntownym przeglądzie i.. dowiedziałem się, że mam problemy z głową, bo reszta jest zupełnie zdrowa. Wtedy postawiłem krzyżyk na dalszych poszukiwaniach źródła problemów, a do tego straciłem zaufanie do siebie.
Tak funkcjonowałem do niedawna, ale kiedy problemy zaczęły się nasilać, praktycznie uniemożliwiając mi normalne funkcjonowanie, w akcie desperacji znowu zacząłem szukać przyczyny. Tym sposobem dowiedziałem, że najprawdopodobniej mam duży przerost drożdżycy. Dało to nową nadzieję na lepszą jakość życia i oczywiście parcie na jak najszybsze zażegnanie problemu (w końcu straciłem już tyle czasu!). Zaczęło się chaotyczne stosowanie wszystkiego na raz - oprócz diety (bezwzględna rezygnacja z cukru, bez którego sobie nie wyobrażałem życia; odstawienie nabiału (za wyjątkiem jogurtu naturalnego raz za czas), produktów z białej mąki, fermentów i pleśniaków), zacząłem żreć codziennie czosnek, spirulinę, chlorofil, olej oregano, ssać olej słonecznikowy. Stosowałem też przez tydzień lewatywy z cytryny/czosnku.
Równocześnie czytając coraz najwięcej na temat leczenia, stopniowo zaczęła przychodzić frustracja - tyle różnych (często rozbieżnych) zaleceń i brak jakiegoś sensownego kryterium, jakim się kierować w wyborze.
W końcu trafiłem tutaj i mam nadzieję, że to kres moich poszukiwań
Jestem już skrajnie zmęczony dolegliwościami i szukaniem sposobu poradzenia sobie z nimi. Objawy fizyczne są do przeżycia, ale ich przewlekłość doprowadza mnie do bardzo nieciekawych stanów emocjonalnych.
Pomimo swojego życzliwego i hipisowskiego usposobienia, jestem wyjątkowo nerwowy i drażliwy, niewiele trzeba, żeby mnie wyprowadzić z emocjonalnej równowagi i nie jestem w stanie nad tym zapanować. Chociaż to fizyczne objawy są najbardziej dokuczliwe, to prawdę mówiąc, najbardziej liczę na ustabilizowanie psychiki, bo nie wytrzymuję już ze sobą.
Z innych objawów mam od podstawówki/gimnazjum duże problemy skórne z plecami (wypryski na całej powierzchni), na co - przy okazji wizyty w szpitalu dostałem silny antybiotyk (jeśli to istotne, to mogę się zorientować jak się nazywał), po którym miałem wrażenie, że mój organizm i psychika usychają. Walczyłem z nim, ile umiałem, ale w końcu - wbrew wielkiemu oburzeniu lekarza - odstawiłem, bo było już ze mną naprawdę źle.
Ponadto bardzo często mam zimne stopy i dłonie oraz ponadprzeciętna potliwość ogólną (niezależnie od warunków). Parę lat temu również przeszedłem kurację na pasożyty.
Tak więc odpuszczam sobie leczenie Candi. Odstawiam olej oregano. Nie wiem jak z resztą preparatów (jak np. spirulina), ale podejrzewam, że też sobie darować?
Do stosowania diety (choć nigdy bym nie przypuszczał) już się przyzwyczajam. Poza rezygnacją z pieczywa, chyba już nie wymaga zmian, także od razu ją wdrażam.
Muszę się jeszcze tylko zaopatrzyć się w komponenty do przyrządzania MO i KB i jeszcze w tym tygodniu z nimi ruszam również. Na ile zdołałem do tej pory, zapoznałem się z treścią forum i jego założeniami. Mam nadzieję, że wytrwale się będę stosował, a efekty zdrowienia przyniosą długo oczekiwaną ulgę.
Jako, że jestem początkujący w dbaniu o zdrowie w ogóle, a tym bardziej wg tej specyficznej metody - na którą w sumie trafiłem przypadkiem - proszę o wszelkie uwagi, rady, zastrzeżenia. Czy czegoś ważnego nie przeoczyłem, na co zwrócić uwagę i w czy w ogóle dobrze trafiłem. Z góry dziękuję za wszelkie informacje.
Pozdrawiam!