Dziękuję pięknie!
Juleczka przyszła na świat zdrowa, przez cesarskie cięcie. Ja miałam znieczulenie ogólne. Po operacji czułam się fatalnie - nie zadziałało na mnie znieczulenie, a na następne musiałam czekać kilka godzin. Miałam przez chwilę przy sobie moją Perełkę, ale nie byłam w stanie się nią opiekować. Dlatego w nocy i następnego dnia pielęgniarki dokarmiały ją. Drugiego dnia musiałam już chodzić i przeprowadzono mnie do innej sali. Mimo zmęczenia, karmiłam dzieciątko. Prosiłam również pielęgniarki, żeby nie dokarmiały mi jej nawet w nocy, tylko mnie budziły. Niestety, jakoś w tym szpitalu naturalne karmienie nie ma "wzięcia". Dziecko było dokarmiane pomimo moich próśb.
Ogólnie jeśli chodzi o miejsce, to nie jest ciekawe - brzydkie sale, paskudne prysznice. Ale było kilka pomocnych pielęgniarek i położnych. Jednak z przyjemnością po pięciu dniach wróciłam do domu.
A tu niespodzianka - okazało się, że moje dziecko nie przybywa na wadze. Położna środowiskowa kazała mi sztucznie dokarmić Julkę. A kiedy tego nie zrobiłam, straszyła mnie lekarzami i szpitalem. Teraz zostało na tym, że kiedy miną mrozy, pojedziemy do naszego lekarza pediatry.
Juleczka wygląda zdrowo, jest silna, nie ma żadnych reakcji alergicznych, sika i robi kupki, sporo śpi. Czasami płacze, ale przystawiona do piersi - uspokaja się. Nie była szczepiona.
Czy matka karmiąca dziecko piersią, może je zagłodzić?
Ja mam anemię. Na początku jadłam "żelazo", ale teraz stosuję tylko odpowiednie żywienie, wykorzystując wiadomości z tego forum. Codziennie też robię sobie zastrzyk z lekarstwem przeciwzakrzepowym i zastanawiam się, czy konieczne to jest aż przez 30 dni.
A tak w ogóle to jest teraz zupełnie inaczej, niż było. Kochane dziecko zawładnęło nami całkowicie. A co to będzie później?