Iza38K
|
|
« Odpowiedz #60 : 30-06-2011, 14:08 » |
|
Opis: Szczegółowe opisy leczenia chorób fizycznych i psychicznych(np. małżeństwo), Komuś się coś pokićkało, czy też małżeństwo jest chorobą psychiczną?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Mistrz
Offline
Płeć:
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596
|
|
« Odpowiedz #67 : 01-11-2011, 11:14 » |
|
Bynajmniej nie jest to wpływ witaminy D, jak Pan zaraz zasugeruje, panie Tomaszu. Odpowiedź na to pytanie jest nader jasna i oczywista - człowiek im starszy, tym większy z niego śmietnik, za wyjątkiem Biosłonejczyków, Hunzów, co to jedzą czapati, i kilku jeszcze plemion, do których zdobycze mendycyny jeszcze nie dotarły.
Druga sprawa to strach przed śmiercią. Dzieci nie mają tej wyobraźni, co dorośli, więc strach ich aż tak bardzo nie paraliżuje, zabierając wszystkie siły, jak to ma miejsce w przypadku dorosłych. I to wynika z moich obserwacji, nie zaś podwójnie zaślepionej mendycznej randomizacji.
|
|
« Ostatnia zmiana: 01-11-2011, 14:07 wysłane przez Heniek »
|
Zapisane
|
Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
|
|
|
Tomasz_Dangel
Offline
Płeć:
MO: 2008
Wiadomości: 1.079
|
|
« Odpowiedz #68 : 01-11-2011, 16:04 » |
|
Chodziło mi o to, jak wytłumaczyć fenomen skuteczności chemioterapii w leczeniu nowotworów u dzieci. Jeżeli przyjmiemy, że jedną z przyczyn choroby nowotworowej (np. białaczki) są toksyny, wtedy skuteczne leczenie innymi toksynami (chemioterapia) wydaje się paradoksalne. Takie leczenie powinno pogarszać stan chorego, a nie prowadzić do wyleczenia. Nie jest to przecież leczenie przyczynowe. U niektórych dzieci leczonych chemioterapią (ok. 30%) obserwuje się brak jej skuteczności (tak jak u dorosłych). Fakt, że dzieci nie zdążyły nagromadzić tyle toksyn co dorośli, może ew. tłumaczyć mniejszą zapadalność na nowotwory u dzieci. Nie tłumaczy jednak innego reagowania na chemioterapię. Co do mniejszego strachu przed śmiercią, to należałoby wykazać, że te, które przeżyły chemioterapię, mniej się bały od tych, które zmarły. Obawiam się, że nie da się tego sprawdzić. Dzieci, u których chemioterapia nie działa, mają oczywiście więcej powodów do lęku przed śmiecią od tych, u których leczenie jest skuteczne.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Timbuktu
Offline
Płeć:
MO: 12.02.2010
Skąd: Warszawa
Wiadomości: 225
Oddajcie mi moje włosy wy złodzieje w fartuszkach!
|
|
« Odpowiedz #69 : 01-11-2011, 18:54 » |
|
Zastanawiam się dlaczego większość dzieci z nowotworami (średnio ok. 70%), leczonych bardzo toksyczną chemioterapią, przeżywa to leczenie.
Chodziło mi o to, jak wytłumaczyć fenomen skuteczności chemioterapii w leczeniu nowotworów u dzieci.
Ja to się nie znam ale zauważyłem, że Tomasz zmienił temat. Najpierw była mowa o przeżywalności a jeden post później już mowa o skuteczności w leczeniu. Zasadniczo to dwie różne sprawy, te 70% może sobie przeżyć terapię ale czy wyleczone z nowotworu? Poza tym czy obserwowane są te dzieci w późniejszych stadia rozwoju, czy nie stają się bardziej chorobliwie?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Tomasz_Dangel
Offline
Płeć:
MO: 2008
Wiadomości: 1.079
|
|
« Odpowiedz #70 : 02-11-2011, 07:42 » |
|
Ja to się nie znam ale zauważyłem, że Tomasz zmienił temat. Najpierw była mowa o przeżywalności a jeden post później już mowa o skuteczności w leczeniu. Zasadniczo to dwie różne sprawy, te 70% może sobie przeżyć terapię ale czy wyleczone z nowotworu? Poza tym czy obserwowane są te dzieci w późniejszych stadia rozwoju, czy nie stają się bardziej chorobliwie? Oczywiście masz rację. Przeżycie chemioterapii i choroby nowotworowej nie oznacza pełnego zdrowia, to oczywiste. Przeżycie daje jednak szansę na pełne wyzdrowienie. Jeżeli nawet uwzględnimy poprawkę na dzieci, które ponownie zachorują na nowotwór i umrą później, to jednak różnica między dziećmi a drosłymi w reagowaniu na chemioterapię nadal pozostanie bardzo wyraźna. Zastanawiam się dlaczego.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Monique
|
|
« Odpowiedz #71 : 02-11-2011, 09:57 » |
|
Tomku, pan Słonecki juz to bardzo wyraźnie wytłumaczył - strach przed śmiercią, który zabiera siły. Ja to nazwę "nie robienie sobie nowych konfliktów" związanych ze strachem, ale to tylko różne nazwy, bo przecież chodzi o to samo. Nie wiem czy na te strachy są jakieś dowody naukowe - pewnie nie, ale moim zdaniem taka jest logika, taki jest porządek. Wydaje mi się, że organizm dziecka chorego na raka jeśli zapewni mu się spokojne zdrowienie, szybciej i skuteczniej się regeneruje, łatwiej mu wrócić do równowagi. Dorośli po usłyszeniu diagnozy rak - wpadają w panikę. Ta panika nie wynika jedynie z naszego wewnętrznego lęku przed chorobą (+ śmiercią, opuszczeniem najbliższych, bezradnością, osamotnieniu itp....) , ale też została zaprogramowana w nas przez media, lekarzy. Umysł dziecka nie jest tak "skażony" lękiem przed chorobą, śmiercią. Dla niego rak i chemioterapia to mogą być takie same dolegliwości jak wycięcie wyrostka w szpitalu. Umysł dziecka nie wartościuje, nie ocenia, nie przewiduje tak szybko jak umysł dorosłego. Ja widzę po moich dzieciach.... kiedyś każdy objaw to był wielki problem, wizyty u lekarzy, narady rodzinne. Teraz wystarczy spokój i akceptacja tego co się dzieje i dziecko spokojnie wraca do równowagi. To nie jest czcze gadanie, ja widzę, że tak właśnie jest
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Mistrz
Offline
Płeć:
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596
|
|
« Odpowiedz #72 : 02-11-2011, 10:40 » |
|
|
|
« Ostatnia zmiana: 02-11-2011, 12:12 wysłane przez Mistrz »
|
Zapisane
|
Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
|
|
|
Tomasz_Dangel
Offline
Płeć:
MO: 2008
Wiadomości: 1.079
|
|
« Odpowiedz #73 : 02-11-2011, 13:07 » |
|
pan Słonecki juz to bardzo wyraźnie wytłumaczył - strach przed śmiercią, który zabiera siły Gdyby tak było, dzieci, które umierają na raka (tzn. nie zareagowały pozytywnie na chemioterapię), powinny bać się śmierci. Moje 17-letnie obserwacje lekarza hospicjum dla dzieci nie potwierdzają tego zjawiska. Zgadzam się, że dzieci umierające na raka mniej boją się śmierci niż dorośli, ale z tego nie można wyciągać żadnych wniosków na temat skuteczności chemioterapii lub jej braku. Mnie interesuje, czy na gruncie teorii toksemii można wyjaśnić dlaczego chorobę spowodowaną toksynami (nowotwór) można (u dzieci w odróżnieniu od dorosłych) leczyć przy użyciu innych toksyn (chemioterapia). Może dzieci są w stanie wytrzymać znacznie bardziej agresywną i toksyczną chemioterapię niż dorosli? Może u dorosłych pozoruje się tylko leczenie chemioterapią? Przyjęcie jednak takiego stanowiska oznaczałoby, że chemioterapia działa. Czy jest to do pogodzenia z doktryną Biosłone i przesłaniem filmu "Medycyna jakiej nie znacie - Wielka Farmacja"?
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Mistrz
Offline
Płeć:
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596
|
|
« Odpowiedz #74 : 02-11-2011, 13:56 » |
|
Nie, to nie jest do pogodzenia nie tylko z przesłaniem Biosłone, ale nade wszystko ze zdrowym rozsądkiem. Nie ma bowiem żadnych przesłanek wskazujących, że ofiary chemioterapii przezywają cokolwiek dłużej od nieleczonych tą barbarzyńską metodą rodem ze średniowiecza, gdy chorych wkładano na trzy zdrowaśki do rozgrzanego pieca.
|
|
« Ostatnia zmiana: 02-11-2011, 14:59 wysłane przez Solan »
|
Zapisane
|
Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
|
|
|
Monique
|
|
« Odpowiedz #75 : 02-11-2011, 22:34 » |
|
Tomku, skąd masz te dane o 70% przeżywalności dzieci poddanych chemioterapii? Przejrzałam linki, które załączyłeś do posta i nie ma w nich mowy o tym. Zgadzam się, że dzieci umierające na raka mniej boją się śmierci niż dorośli, ale z tego nie można wyciągać żadnych wniosków na temat skuteczności chemioterapii lub jej braku.
No tak nie ma namacalnych dowodów czyli statystyk. Wcale się nie dziwię, strach nie jest namacalny, widzialny. To jest odczucie. Możemy je czuć i obserwować, ale zmierzyć i policzyć - raczej nie. Twoje obserwacje nie potwierdzają skuteczności chemioterapii u dzieci z nazwijmy to "mniejszym strachem przed śmiercią". Czy jednak nie jest to spowodowane tym, że dzieci w hospicjum są skazane na śmierć i sam nazywasz je "dzieci umierające na raka (mniej boją się śmierci)"? Tak luźno pytam, być może są dzieci, które w hospicjum zdrowieją i wracają do domów. Nie wiem. Nie ma bowiem żadnych przesłanek wskazujących, że ofiary chemioterapii przezywają cokolwiek dłużej od nieleczonych tą barbarzyńską metodą rodem ze średniowiecza Danych i statystyk porównawczych pewnie nie ma, ale być może gdyby je ktoś opracował to przeżywalność osób "leczących się naturalnie na raka" byłaby większa od tych leczonych chemią. Może dzieci są w stanie wytrzymać znacznie bardziej agresywną i toksyczną chemioterapię niż dorosli? Może u dorosłych pozoruje się tylko leczenie chemioterapią? Przyjęcie jednak takiego stanowiska oznaczałoby, że chemioterapia działa.
A może to jest tak, że organizm, który już "przełączył" się na zdrowienie/oczyszczanie nie wysiada podczas chemioterapii? Ostatnio poznałam kobietę po raku piersi, która mówiła o tym, że poddała się (dosłownie) chemioterapii, tzn. przyjmowała ją, ale nie hamowała jej skutków ubocznych - wymiotów i bóli. Być może ona przyjmując truciznę, już ją wydalała / oczyszczała się z niej.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Zosia_
Offline
Płeć:
MO: nie stosuję ze względu na reakcje
Wiedza:
Wiadomości: 1.049
|
|
« Odpowiedz #76 : 02-11-2011, 22:54 » |
|
Dla mnie chemioterapia to jest zwykłe trucie. Może w założeniu chcą truć raka, jednak trują przede wszystkim człowieka. Może dzieci częściej przeżywają tą zabójczą "terapię" bo są po prostu silniejsze od dorosłych, mniej zatrute. Moim zdaniem, jeśli ktoś przeżyje po chemioterapii i zacznie wracać do zdrowia, to nie dzięki chemii ale pomimo chemii. A ilu takich, którzy mogli wrócić do zdrowia - umarło zatrutych chemioterapią? Dla mnie ta "kuracja" to paskudny eksperyment, nic więcej. Wmawia sie ludziom, że to leczenie z raka.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
Tomasz_Dangel
Offline
Płeć:
MO: 2008
Wiadomości: 1.079
|
|
« Odpowiedz #77 : 03-11-2011, 09:23 » |
|
skąd masz te dane o 70% przeżywalności dzieci poddanych chemioterapii? Zajmuję się epidemiologią zawodowo. Dane pochodzą z GUS i dotyczą zapadalności i umieralności dzieci na nowotwory. Współpracuję też z Krajowym Rejestrem Nowotworów. Zobacz http://www.hospicjum.waw.pl/img_in/BIBLIOTEKA/zaniechanie_wytyczne_PTP.pdfTabela 7 str. 32 i tabela 8 str. 33. Zwróć uwagę na wskaźnik zgony/zachorowania (iloraz zgonów i zachorowań w tym samym roku). Pozwala on z pewnym przybliżeniem ocenić skuteczność leczenia. W latach 1999-2008 wynosił 0,32. Oznacza to, że prawdopodobieństwo przeżycia wynosiło 68%. Najwyższa wartość tego wskaźnika odnosi się do białaczki szpikowej (0,64; prawdopodobieństwo przeżycia 36%). być może są dzieci, które w hospicjum zdrowieją i wracają do domów Owszem są takie, ale nie dotyczy to dzieci z nowotworami, u których nie uzyskano wyleczenia chemioterapią. Nie muszą wracać do domów, ponieważ prowadzimy wyłącznie opiekę domową (dziecko wraca ze szpitala do domu w dniu rozpoczęcia opieki przez hospicjum). Bez względu na to czy dzieci przeżywają dzięki czy pomimo chemioterapii - jest faktem, że przeżywa ich ok. 70%, co w świetle statystyk dotyczących dorosłych i doktryny Biosłone jest niewytłumaczalne. Ja nad tym się głowię od wielu lat i szukam odpowiedzi.
|
|
« Ostatnia zmiana: 03-11-2011, 10:26 wysłane przez Tomasz Dangel »
|
Zapisane
|
|
|
|
|
Kimg
Offline
Płeć:
Wiek: 62
MO: 05.01.2011+KB i DP.
Wiadomości: 71
|
|
« Odpowiedz #79 : 03-11-2011, 11:04 » |
|
Takie komisje staną się pseudosądami, które będą dawać pseudoodszkodwania – uważa dr Adam Sandauer. – Tu nie chodzi o ułatwienia dla pacjentów, ale o zabezpieczenie interesów państwa i szpitali. To jest zamykanie drogi sądowej.
|
|
|
Zapisane
|
|
|
|
|