Może łatwiej byłoby, gdzybyś zadał mi jakies konktetne pytanie, łatwiej byłoby mi to wszystko uporządkować w odpowiedzi.
U mnie pytania rodzą się po przeczytaniu historii problemu.
Opisz takie rzeczy:
1. Od kiedy zaczęły się oznaki autyzmu i jaki element życia mógł mieć na to wpływ? np. jakaś choroba, podróż, czy samo się zaczęło?
2. Jakie lekarstwa używałaś i na co syn chorował?
3. Czy mieszkacie na wsi, w mieście i jak wygląda dzień dziecka teraz i wcześniej gdy nie było objawu autyzmu?
4. Jaki ty masz problemy ze zdrowiem i na co chorowałaś w życiu?
5 Jak się odżywiacie?
6. Czy miał kontakt z jakimiś poważnie chorymi ludzmi lub z substancjami trującymi?
7. Opisz jeszcze to co może mieć znaczenie.
8. Opisz jakie objawy autystyczne ma dziecko i jak się zachowuje.
Ad 1
To jest bardzo trudne pytanie.
Rozwój małego od poczatku mnie niepokoił. Moją uwagę zwróciła to, że nie zaciska piąstek jak mu się poda palec, nie chwyta. Bardzo sybko zaczął podnosić główkę. Zbyt szybko.
Jak lezał był wygiety troche na bok, jak mały bananek. ( Corka też była taka wygięta, ćwiczyłam z nią i przeszło).
Był też bardzo kontaktowy, o wiele za bardzo na swój wiek. Zauważuła to nawet neurolog, która go badała jak miał 3 miesiące.
Do neurologa wysłała nas nasza lekarka rodzinna (chyba jedyny pozytywny lekarz jakiego spotkałam, bardzo rzadko się widujemy). Powiedziała, że mały ma problemy z napięciem mięśniowym, naurolog po badaniu równiez postawiła taką diagnozę.
Był rechabilitowany metoda Vojty przez kilka tygodni. Była znaczna poprawa jednak z przyczyn osobistych zrezygnowaliśmy z dalszej terapii. Ćwiczyłam z nim nadal w domu.
Jedną zprzyczyn mógł być też poród. Po czasie, cięzki, zakończony błyskawiczną cesarką ratującą życie moje i dziecka (pełna narkoza).
Obciążające mogło być tez to, że po porodzie dostawałam dożylnie antybiotyki i jednocześnie karmiłam małego. Dopiero jak przypadkowo złapałam ulotke od tego antybiotyku i przeczytałam, ze nie wolno przy tym karmić - przestałam. Mały przeszedł na butelkę. Od razu tez wyszło, ze nie toleruje zwykłego mleka i dostał hudrolizat białkowy.
Ucieklismy ze szpitala tak szybko, jak tylko się dało.
Mało wiem o przyczynach cesarki, karte miałam w rękach tylko kilka minut i byłam po narkozie, nie mogłam czytac, byłam strasnie skołowana. Pamiętam tylko jakieś strzepy rozmów lekarzy. Wiem, że mały był podduszony bo dostał 8 punktów APGAR - własnie zpowodu oddechu. Miał tez pępowine okręconą wokół szyji. (Córka też była podduszona przez pepowinę chociaz z nia poród był naturalny).
Widać - problemy jakies były od poczatku , jednak wiele dzieci ma takie i gorsze problemy a jednak autyzmu nie mają. Nie wiem więc czy to była przyczyna, może jedna z wielu.
Wydaje mi się, że pewnym przełomem po którym mały zaczął "uciekać w autyzm" był pewien wyjazd w góry i "rotawirus" (takie były objawy i tak to lekarz nazwał ale nie było badań), którym się tam zarazilismy wszyscy. U na sto trwało po kilka dni, u małego ponad dwa tygodnie i bardzo go wyniszczyło. Na koniec musiał (?) dostać antybiotyk bo zaczynało się zapalenie płuc.
Do tego momentu mówiliśmy na małego "Pudzian"
Tak wyglądał, był masywny (ale nie gruby), bardzo silny i wesoły. W czasie choroby bardzo schudł, zmarniał i własciwie pod tym względem do dziś nie wrócił do formy, jest szczuplutki, może nawet chudy, drobny, dość szybko się męczy.
To była pierwsza poważna choroba małego.
Jeśli chodzi o rozwój ruchowy był a miarę ok. Raczkował, pełzał, siedział i zaczął chodzić mniej więcej o czasie. Może tylko czasem trochę dziwnie chodził, tak "sztywno" i szeroko. Czasem chodzi tak i teraz, ta sztywność chodu wraca i znika.
Po jakims czasie, znowu po pobycie w górach w tym samym miejscu - znowu zachorował. Niby jakies zatrucie czy wirus, nie wiadomo, wymioty, biegunka, znowu schudł i znowu skończyło się zapaleniem płuc. Dostał antybiotyk, bałam się nie podać w takiej sytuacji.
Po tym stałos ie coś bardzo dziwnego. Małemu zablokowały się jelita (!)
Miał ogromny, twardy brzuch, strasznei płakał. Nie pomagały masaże ani ziółka. Wezwaliśmy pogotowie, wyladowaliśmyw szpitalu. Tam go odgazowali taką rurką i zrobili prześwietlenie bo myśleli, że połknął coś , co go zablokowało.
Na prześwietleniu wyrażnie było widać zapchane jelita. To wyglądało, jakby najadł się splatanego igliwia. Lekarka rozmawiała cicho z pielęgniarką o pasozytach ale mi nic takiego nie powiedzieli. Mały po odgazowaniu czuł się dobrze, wysłano nas do domu z zaleceniem lewatyw. Pomogły.
Synek chyba od poczatku miał problemy zjelitami. On prawie nigdy w swoim zyciu (wyjątek to kilka dni po podaniu leku homeo) nie zrobił normalnej kupy. Zawsze były zbyt małe, lużne i jasne. Teraz (po lekach homeopatycznych bywają ciemniejsze) ale zawsze zbyt małe.
Wypróżnia sie regularnie.
Już sobie powiedzieliśmy, ze chyba te góry, to miejsce mu szkodzi (chociaż nie mamy zastrzeżeń do higieny tam panującej) i że już tam nie pojedziemy z dziećmi.
O rany, pisząc to dopiero zdałam sobie z czegoś sprawę !!! Może to głupie i bez sensu ale jest w tym jakas logika.
Własnie mamy znowu wymioty, biegunki i cały ten cyrk. JUż nie jest tak nerwowo, jestesmy pod opieka dobrego homeopaty, nie ma mowy o żadnych antybiotykach czy innych lekach.
Ale jest coś charakterystycznego.
Własnie wróciliśmy z gór, z tego samego miejsca !!! Pojechaliśmy tam jednak bo mieszkają tam nasi przyjaciele i obiecaliśmy corce, ż eją zbirzemy, bardzo chciała. Mały oczywiście pojechałz nami.
Byliśmy 3 dni. On wymiotował już w drodze powrotnej. I co dziwne, wymiotował ale humor i apetyt nadal miał dobry. Wymiotował przez trzy dni ale co ciekawe tylko w nocy. Biegunkę ma nadal, nagorzej jest codziennie rano, z upływem dnia wypróżnienia są coraz rzadsze i niej obfite.
Córka zaczęła wymiotować nastęonego dnia, również miała kilka lużnych stolców ale przeszło jej szybko.
Czyli - małego tzryma już 5 dni ale tylko biegunki, już bez wymiotów. Małej dzisiaj wróciły trochę bóle brzucha ale nie wymiotowała. Po ciepłej, przegotowanej wodzie i masażach - przeszło.
My z mężem jeżdzimy często do tego meijsca od wielu już lat.. Przypominam sobie, że ja też na poczatku kilka razy miałam biegunki i problemy zołądkowe, teraz juz raczej nie.
Zarażamy się tam czymś ? tak to wygląda
A może nie ? Może "winna" jest woda ?
Woda jest tam wyjątkowa. Na pewno nie jest skażona żadnymi bakteriami, jest pod stałą kontrolą naukowców z Wrocławia. Napisano na jej temat wiele prac naukowych nawet mam gdzieś całkiem grubą książkę o tym żródle, dość dawno wydaną ale chyba przeczytam teraz tą "cegłę".
Woda jest czerpana z głębi gór. Zainteresowałam się nią, kiedy okazało się, ze znajomy wozi ją sobie do Szczecina bo bardzo mu pomaga na problemy z żołądkiem. Wtedy dostałam tą książkę (parę lat temu, kurcze, może nic nie dzieje się przypadkiem ? )
Moze to strasznie głupie... Czy jest możliwe, że ta woda jest po prostu bardzo zdrowa i wywołuje u dzieci procesy oczyszczające tak szybkie i silne, ze bierzemy to za chorobę albo silne zatrucie pokarmowe ??
Ad 2
Mały miał ospę (wątpliwą, chyba się zaraził od córki ale miał tylko trochę kropek).
Miał taką dziwną chorobę, która wyglądała prawie identycznie jak szkarlatyna, tyle, że skóra mu sie schodziła. Nie pamiętam jakie leki dostał, chyba tylko czopki przeciwgorączkowe jak temp ptrzekraczała 40 stopni. antybiotyku nie było.
Oprucz tego opisane wyżej problemy załądkowo - jelitowe.
Kiedy był malutki miał spore problemy skórne. Wychodziły ma takie dziwne placki, zmieniały się, czasem były trochę pomarańczowe i miały skorupe jak ciemieniucha, czasem tylko czerwone i suche, miewały taką dziwną obwódką. Nic z tym nei robiłam, kapałam tylko w fiolecie, soli, smarowałam olejem kokosowym.
Ad 3
Mieszkamy na obrzeżach dużego miasta. Mały jest dużo na dworze, mamy ogród, sporo drzew owocowych ole równiez taki "mini lasek", jest sporo zieleni ale powietrze juz niestety nie jest czyste. Miasto nas wchłonęło kilka lat temu ze wszystkimi tego konsekwencjami
Korki, niedaleko autostrada, wiele firm, zakładów produkcyjnych.
dzień synka się specjalnie nei zmienił wraz z objawami autyzmu. To wszystko postępowało tak subtelnie, delikatnie, płynnie, że może nawet zmian w rytmie dnia nie zauważyłam.
Budzi się dość wcześnie ok 7.20 Sniadanie je około 9. Potem był czas na zabawę, ogród itd. (teraz chodzi do przedszkola koło 10-11 do ok 16). Około południa spał ze dwie godziny i tak jest nadal. Przed snem posiłek, coś w rodzaju obiadu. Zawsze budził się sam, bez płacz. Po prostu wychodzi z łózeczka i przychodzi do nas, najczęściej w dobrym humorze.
Potem jedzenie, zabawa, ogród itd. ok 18 znowu posiłek w typie obiadowym. Zabawa tak mnie więcej do 21, kapiel i do łóżeczka. Włóżku wypija Nutramigen a kaszka kukurydzianą, potem najczęściej jeszcze zioloną herbatke lub wodę i spi do rana.
Bywaja okresy, kiedy przesypa całe noce ale też takie, kiedy regularnie budzi się między 12 a 3 w nocy. Wtedy płacze trochę, przewijam go, daję pic i znowu zasypia.
Ad 4
To też trudne pytanie. Najuczciwiej powiedziec chyba - nie wiem. Rzadko chodziłam do lekarzy, teraz to już właściwie wcale.
W czasie ostatniej ciąży małam cukrzycę i anemię.
Pomporodzie jak lekarze zobaczyli moje wyniki to chcieli mi natychmiast krew przetaczać. Podobno nie powinnam chodzić, pewnie żyć też nie
a ja czułam się dobrze i nie pozwoliłam sobie nic przetoczyć.
Zawsze wygladałam anemicznie, kiedy była dzieckiem czy nastolatka, każdy lekarz od razu wysyłał mnie na badania będac pewnym, ż emam anemię. Jednak zawsze okazywało się, ż epoziom hemoglobiny jest ponad normę. Niedawno wynikneło podejrzenie pewnej powaznej choproby dziedzicznej związanej z krwią ale jeśli to ważne, wolałabym napisać o tym na priv.
Poza tym mam delitaktny zołądek, jem dużo i lubię jeść, jednak jestem wybredna.
Mam duże problemy z kręgosłupem, szczególnie szyjnym.
Raczej nie pamiętam, zeby się na cos leczyła.
Wiele lat temu zdiagnozowano u mnie problemy hormonalne, przedwczesną menopauzę i nie pamiętam co jeszcze ale przyczyny nie znaleziono. Zresztą to chyba już bez znaczenia bo od tego czasu urodziłam dwójkę dzieci
Jestem drobna i szczupła, dość aktywna. Palę papierosy od 14 roku zycia (moje przekleństwo)
Ad 5
Odzywiamy się mam nadzieję dość zdrowo. Warzywa, miesa , kasze, owoce, dobre tłuszcze, sporo błonnika, przyprawiam tylko ziołami, raczej żadnej chemii. Żadnego białego cukru.
Stam się tak kombinowac, żeby na główny posiłek było mięso z warzywami albo kasze czy ziemnaki z warzywami. Dobrze się czuję po takim jedzeniu.
Pijemy głównie wode lub zieloną herbatę. Żadnego mleka ani nic, co mogłoby mieć z nim coś wspólnego (poza dobrej jakości masłem)
Prze lata w domu nie było wogóle glutenu (ze wzgledu na córke). Teraz od roku sama piekę chleb z maki zpełnego przemiału z dużą ilością siemienia lnianego, kminku, czarnuszki, odrobiną miodu i smalcu lub oleju palmowego. Chleb nadal jemy rzadko.
Uzywamy soli kłodawskiej do jedzenia i do kąpieli.
Dzieci uwielbiają kasze jaglaną, gryczaną, soczewicę, wszelkie fasole, brokuły, szpinak i wiele innych, którymi się najczęscie dzieci straszy
Z mięs jemy głównie wołowinę i kaczki, kupne niestey. Kiedyś mielismy dostep do wiejskiego mięsa i było fajnie. Wtedy też jadalismy czasem mięso królika, kozie. Czasem bywa dziczyzna (wedliny).
Ad 6
Mam nadzieję, ze nie ale nie wiem. W duzym mieście trudno się ustrzec, nie da się tego chyba całkiem kontrolować
Ad 7
Tu zupełnie nie wiem co napisać.
Ad 8
Jego objawy są dość łagodne, stonowane. Ma ponad 2,5 roku.
Nie mówi (nawet mama, tata). Jedyne słowo uzywane z sensem to DAJ. Kiedyś, jak miał ok rok - próbował mówić, było kilka słów, które pózniej zniknęły. Mówi cały czas ale coś po swojemu.
Nie rozumie poleceń. Raczej nie reaguje na imię. Nie pozwala sobie czytac książeczek, opowiadać bajek. Jedyna forma tego typu przekazu jaką akceptuje to sa bajki w TV czy na komputerze (ale to tez nie zawsze go interesuje). Wydaje się, że wogóle nie rozumie sensu bajek, historyjek.
Nie naladuje. Raczej nie bawi się zabawkami zgodnie z ich przeznaczeniem. Część zabawek manipulacyjnych nawet dla przeznaczonych dla rocznego dziecka - jest dla niego za trudna do wykonania i do zrozumienia zasady działania.
Jedyne co go naprawde ineteruje - to samochody i wszelkie inne pojazdy. Ale też nie bawi się nimi mormalnie. Głównie ustawia w rzędy, jeżdzi po krawędziach, kręci kółkami, rozbiera na częsci (złozyć raczej nie potrafi).
Jesli chce coś wziąć to uzywa naszej ręki. Barzo się broni przed wszelka aktywnością plastyczną.
Nie jest w stanie pojąć zasad nawet najprostszej zabawy typu - teraz ty, teraz ja. W zabawie równiez nie wykonuje poleceń, nawet prostych.
Słyszy dobrze ale czasem zachowuje się jak głuchy.
Nie nasladuje zadnych odgłosów zwierzątek, rzadko pokaże na obrazku coś, co nie jest samochodem czy innym pojazdem. Żadne zabawy "udawane" nie mają racji bytu. Ani ch nie inicjuje ani nie beirze udziału.
Raczej sie nie stumuluje w sposób typowy dla dzieci autystycznych. Nie kręci się w kółko, nie uderza głową, nie zasłania uszu, oczu.
Nie potrafi się ubrać, załozyć butów. Nie sygnalizuje potrzeb typu kupa, siusiu. Nie jestemw stanie nauczuć go siadania na nocnik ani wołania za potrzebą. Chetnie siada na ubikacji, spuszcza wodę ale nic więcej z tego nie wynika.
Naprzemienny wzorzec pełzania i raczkowania ma prawidłowy.
Wydaje mi się, że ma problemy z przetwarzaniem słuchowym. To znaczy, słyszy doskonale ale inaczej niż my. Inaczej też słyszy samego siebie.
Czesto mówi coś po swojemu i strasznie sie wkurza, ze go nie rozumiemy. Jest pewien, ze powinnismy.
Czasem ma lepsze dni i wtedy wydaje się, że wszystko rozumie. Czasem bywają dni, że wykonuje polecenia albo pozwoli sobie przeczytac coś czy wspólnie pooglądac książeczkę.Są lepsze i gorsze dni ale nie wiem od czego to zalezy.
Raczej nie od jedzenia bo próbowałam sledzić w tym kierunku i nic mi ztego sledztwa nie wyniknęło.
Od kilku miesięcy leczymy małego u homeopaty klasycznego. Mały po kulkach zaczął chorować i to mnie bardzo cieszy, chociaz może dla zwykłych matek to brzmi dziwnie.
Była już choroba trwająca 2 tygodnie z wysoka temperaturą, kaszlem, katarem i okropnym ropieniem oczu. Po tym mały zrobił się bardziej kontaktowy, nauczył się kilku rzeczy, zaczał bardziej zwracać na nas uwagę. Jednak przełomu żadnego nie było.