Jeżeli chodzi o DP, która składa się z 3 etapów, nie odczuwam żadnych dolegliwości i nigdy nie miałam problemów z układem pokarmowym dlatego proszę o radę, czy w moim przypadku ta dieta musi być tak rygorystyczna ?. Czy wobec tego powinnam wykluczyć z koktajlu owoce, I etap DP? .
Nigdy nie stosuj się do rad książkowych, bo tak każą. Tak można sobie jeszcze więcej szkód narobić. Piszesz wyraźnie, że nie odczuwasz dolegliwości układu pokarmowego. Jeżeli nie czujesz, że ci wariują jelita, to nie ma co się katować. Podstawa, to słuchanie własnego organizmu i tego się naucz. Wierz mi, że on fantastycznie sam podpowiada, tylko trzeba posiąść wiedzę, intuicję słuchania go. A nie sugeruj się tym, bo sąsiadka, znajomy, czy ktoś z rodziny po tym się fantastycznie czuje, to i ty tak masz robić. To duży błąd. DP to DP, ale to też pewna podpowiedź, do której możesz się zastosować, ale czy koniecznie od razu pierwszy etap? Podam własny przykład. Po zlocie w Rochnie przez miesiąc miałem zablokowane dziurki w nosie, to jedna, to druga, często dwie. Już zaczynałem mówić- masakra. Uznałem, że odblokowałem organizm świeżym powietrzem, odpoczynkiem od pracy itd. Mówiłem, jest gorzej, organizm wziął się do roboty. Ale nie mogłem poradzić sobie z nosem. Nie blokowałem, czekałem. Wtedy jeszcze raz przeanalizowałem, czy ja gdzieś nie popełniłem na zlocie właśnie błędu. Pablo, koktajle były wyśmienite, tylko że ja wtedy jednego wieczoru wypiłem ich ze cztery, a każdy prawie po całej szklance. No i przyładowałem do organizmu tyle, że podkarmiłem zwierzęta jelita grubego, że już nie wspomnę o drożdżaku. Zrezygnowałem z owoców tylko. Orzechy wcinałem, pomidory też, paprykę też, co przy założeniu I etapu wskazane nie jest. I co? Po niejedzeniu tylko przez dwa tygodnie owoców, dziurki w nosie odetkały się. Po dwóch tygodniach zjadłem pierwsze jabłko. Na następny dzień już ze trzy jabłka, bo organizm szalał na ich widok. Teraz niczego sobie nie odmawiam, ale jak organizm na mięso powie stop, to nie jem, jak mówi jedz, to jem dwie porcje. Ostatnio popełniłem gwałt na organizmie patrząc z książkowego punktu widzenia. Obiad: Cztery średnie ziemniaki ugotowane w mundurkach z solą i z masłem, sztuka mięcha, ze cztery ogórki kwaszone, surówka z buraka, marchewki i jeszcze ze startego jabłka. Po pół godzinie czułem, że organizm za mało dostał, no to wytłukłem ze sto gram orzechów laskowych, a że było mało, to jeszcze dotłukłem laskowe i maczałem w miodzie wrzosowym. Miodu chyba ze trzy łychy zjadłem. Na pięć godzin miałem spokój. Ot głód komórkowy. Miód od trzech tygodni służy mi bardzo i często po głównym posiłku potrafię go spałaszować oczywiście w przyzwoitych ilościach. No i jest klasyka. Nosek oddycha, że cho cho. Zatem Evo, jeżeli masz parcie na owoce, czy na inne dobre rzeczy, to się nie wahaj i bacz, co będzie się działo ze dwie, trzy godziny później z twoim organizmem.
Jak będziesz miała akcję z kołataniem serca, to zastosuj mudrę ratującą życie. Mnie pomagała. Robiłem tak: paluszki złożone wg tej mudry i chodziłem po pokoju wkoło, modlitwa, wyciszenie. Bardzo ważne było pozytywne myślenie. U mnie zawsze było super chodzenie zgodnie z ruchem wskazówek zegara. W drugą stronę chodzenie powodowało większe rozdrażnienie i złe samopoczucie. Zresztą ostatnio spróbowałem już bez mudry chodzić wkoło i w przeciwną stronę do ruchu wskazówek zegara jest kiepsko, w odwrotną jest pięknie, bo tak pasuje organizmowi.
Staraj się nie myśleć, że zaraz zemdlejesz itd. Myśl pozytywnie np: "moje serce, bijesz bardzo dobrze, równomiernie". Pamiętaj, organizm sam sobie porozkłada w czasie naprawianie siebie i czy chcesz tego czy nie, jeszcze długo będziesz miała różne "cyrki", a wtedy pomagaj psychicznie organizmowi, bo to działa.