Postanowiłem powrócić do teorii doktora Rosendalea na temat funkcji insuliny (
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=2340.0), z uwagi na wiele przypadków chorych, którzy stosują dosyć długo kurację dochodzenia do zdrowia wg profilaktyki Biosłonejskiej a nie mogą pozbyć się kłopotów wynikających z
dysfunkcji układu hormonalnego. Zawsze mnie ten problem nurtował.
Postawiłem hipotezę – czy możliwe jest przyjście organizmowi z „odsieczą” w samoregeneracji (MO+KB+DP+ZZO) w połączeniu z zastosowaniem odpowiedniej niskowęglowodanowej diety, zbliżonej do diety doktora Lutza (punkty styczne z DP/ZZO), celem samoregulacji funkcji insuliny jako ewentualnego drugiego dopasowanego klucza - do odzyskania zdrowia. Jednak podstawą wg mnie musi być DP (Dieta prozdrowotna) a dopiero w jej ramach - manipulacja owymi punktami stycznymi innych diet (generalnie w ramach diet niskowęglowodanowych) - w celu znalezienia wspólnego mianownika - pod konkretne objawy chorobowe. Przykładowo: Pacjent/zdrowiejący choruje na cukrzycę typu II i ma też objawy enteropatii glutenowej. Zastosowanie: DP plus połączenie wspólnym mianownikiem z Dietą Lutza oraz Dietą D'Adamo (zgodna z grupą krwi).
W mojej niedługiej praktyce w pewnym gabinecie tzw. medycyny naturalnej, w trzech przypadkach udało mi się podleczyć (nie wiem, czy wyleczyć przyczynowo - straciłem kontakt z chorymi) z cukrzycy II stopnia oraz w jednym przypadku (gigantyzm) - nie zanotowałem konkretnej poprawy stanu zdrowia (nie wiem, czy moje zalecenia były rzetelnie zastosowane i jak długo były stosowane...). W wyżej opisanych przypadkach zastosowałem odpowiednią dietę nieskowęglowodanową plus paraleki (Chrom organiczny oraz Vanadyl sulfate). Owe schorzenia, jak widać wynikały z insulinooporności. Obecnie, początkowo wdrożyłbym kurację Slow Magiem, następnie wdrożyłbym w ciężkich przypadkach ewentualnie chrom (zastanawiam się nad rodzajem i jakością tego minerału) oraz siarczan wanadylu. W bardzo opornych przypadkach podawany Vanadyl sulfate jest imitatorem insuliny, który zastępuje funkcje insuliny, wykorzystując jednak inny mechanizm. Lek ten przedostaje się przez inne receptory insulinowe, bowiem gdyby się przedostawał przez te same, nie byłoby z niego żadnych korzyści. Zostało rzekomo udowodnione, że tutaj wykorzystany jest inny mechanizm do obniżania poziomu cukru w krwi, oszczędzając insulinę a tym samym pomagając organizmowi do uwrażliwienia na jej działanie.
Biorąc powyższe pod uwagę, weryfikowana przeze mnie teoria jest o dużym stopniu prawdopodobieństwa lub o niskim stopniu fałszywości.
Insulina (z łac. insula - wyspa, pochodzi od wysepek Langerhansa trzustki, gdzie insulina jest produkowana) jest hormonem, który obniża poziom cukru w krwi. Każdy lekarz nam tak powie. Ale medycyna nie wie o tym, że jej pierwotną funkcją wcale to nie było. Przypuszczalnie mogło to być zwykłym efektem ubocznym jej działania. W toku ewolucji, jedną z funkcji insuliny było magazynowanie materiałów zapasowych. Ponieważ pochodzimy z czasów obżarstwa i głodu, to dzięki insulinie – potrafiliśmy nagromadzić nadwyżki dostarczanej energii z czasów obżarstwa, na czasy głodu. Tak więc jesteśmy dlatego, iż organizmy naszych przodków potrafiły gromadzić składniki odżywcze, podnosząc poziom insuliny w odpowiedzi na podwyższony poziom dostarczonej energii. No, obecnie również wiemy, że prócz insuliny, nasza bytność w tych czasach i brak całkowitej degeneracji – to zasługa wirusów i bakterii, dbających o czystość zachowania gatunku (to tak dodam na marginesie).
Mamy też takie hormony, które podwyższają poziom cukru w krwi. Są to: glukagon, hormon wzrostu, kortyzon, epinefryna. Prawdopodobnie naszym pierwotnym problemem w toku ewolucji było podwyższanie poziomu cukru w krwi przez organizm, w ten sposób, aby komórki mózgowe i nerwowe, erytrocyty oraz komórki pnia nerek mogły dostatecznie wyżywić się glukozą. Z uwagi na fakt, że mamy tylko jeden hormon obniżający poziom cukru pozwala domniemywać, że w naszych pradziejach ewolucji – nie było to czymś ważnym.
Dopiero rewolucja w rolnictwie (kilka tysięcy lat temu) oraz przemysłowa (ponad 200 lat temu) – „namieszały” ludziom w zmyśle smaku. Zwłaszcza po tej ostatniej rewolucji, gdzie przemysł przetwórczy zaczął rozbijać pokarm na poszczególne składniki oraz zmieniać smak, mieszać produkty itd. Moim zdaniem największą szkodę (hiperinsulinemię) powodują produkty tzw. rafinaty, czyli o dużej zawartości cukrów prostych a do tego rafinowanych. Tak więc, w konsekwencji tego niektóre organizmy mają kłopoty z metabolizmem cukrów jakichkolwiek. Nawet tych ze spożytych słodkich (czytaj: o wysokim IG) warzyw i owoców.
Kiedy organizm odczuje, że poziom cukru w krwi wzrósł, to odbiera to jako sygnał, że ma go w danej chwili więcej niż potrzebuje.Ponieważ już go nie spala, to kumuluje się on w krwi. Wówczas wydzielana jest insulina, której zadaniem jest ten cukier zabrać i przechować w postaci glikogenu. Jest on w wątrobie i w mięśniach. Jeśli zapasy glikogenu zostaną wypełnione, to organizm nadwyżki glukozy przechowuje pod postacią np. trójglicerydów lub/i nasyconych kwasów tłuszczowych. Z tego jasno wynika, że zalecana przez lekarzy dieta wysokowęglowodanowa (duża ilość cukrów złożonych), przy jednoczesnym unikaniu tłuszczów – jest nieporozumieniem, bowiem organizm i tak sobie nadmiar węglowodanów przerobi i przechowa jako nasycone kwasy tłuszczowe.
Jak dochodzi do insulinooporności/insulinoodporności (hiperinsulinemii)?Odporność na insulinę można porównać do słuchania głośnej muzyki (np. tzw. metalicznej) i dążność do jej ściszenia. Tak samo komórki próbują się chronić przed szkodliwymi skutkami jej wysokiego stężenia w krwi. Regulują swoją aktywność receptorową w ten sposób, by nie musiały ciągle odbierać tych szkodliwych bodźców. Albo inaczej – odporność na insulinę jako siedzenie w zaśmierdłym pomieszczeniu, gdy po pewnym czasie nic się już nie czuje, gdyż przestaliśmy na ten fetor reagować, czyli przestaliśmy być na niego wrażliwymi. Jeśli to pomieszczenie opuścimy, a po chwili wrócimy to znów poczujemy ten fetor, gdyż ponownie staliśmy się nań uwrażliwieni. Można to znów porównać do tego, jakby człowiek tracił słuch i prosił wszystkich w swoim otoczeniu, aby do niego głośniej mówić, żeby ich lepiej słyszeć. Będąc na miejscu trzustki, trzustka powinna głośniej mówić, zaś słuch – coraz bardziej by się pogarszał.
Niektóre przypadki głuchoty są skutkiem nadmiernej ekspozycji komórek słuchowych na hałas. Po pewnym czasie komórki słuchowe mogą tylko „podkręcać” mózg, żeby można było coś usłyszeć, ale w którymś momencie zostają one zabite. Medycyna, lecząc jakby popędza organizm do produkcji insuliny. To tak, jakby koń ciągnął wóz pełen węgla pod górę i w pewnym momencie brakłoby mu sił, i zatrzymałby się. Wówczas woźnica potraktowałby go batem. Koń wciągnąłby cały ładunek na górę, ale będąc na szczycie, padłby ze zmęczenia.
Z odpornością komórek na insulinę jest tak, że komórki są wystawione na jej działanie. Stają się coraz bardziej na nią odporne. W związku z tym trzustka wydziela trochę więcej insuliny. Są przypadki pacjentów, gdzie po zbadaniu poziomu cukru (cukier w normie), a poziom insuliny jest około 100. Norma określająca poziom insuliny w krwi na czczo powinna wynosić około 10-20; po zjedzeniu produktów cukrowych – powinien podnieść się maksymalnie do 40.
Pacjent, który ma w normie poziom cukru w krwi, zaś poziom insuliny na czczo – około 90 -100 – musi mieć organizm bardzo oporny na działanie insuliny. Z tego więc wynika, że taki pacjent nie jest statystycznym cukrzykiem, ewentualnie może nim być w niedalekiej perspektywie, bowiem trzustka w nieskończoność nie będzie produkować tak wysokich dawek insuliny. Kiedyś ta "chabeta" padnie (porównanie do konia ciągnącego ładunek na górę, bitego batem; woźnicę - nie interesuje to, że koń smagany batem, resztkami sił wciągnie tę furę węgla na górę, i potem padnie; lecz interesuje go tylko, aby ów ładunek wciągnął; podobnie leczy medycyna, podając leki na cukrzycę typu II - następnie, kiedy trzustka już nie produkuje insuliny, chorego szprycuje się egzoinsuliną w zastrzykach, bowiem chorego doprowadzono już do cukrzycy typu I)... Początkowo komórki u takiego pacjenta (jak wyżej - poziom insuliny - 90-100; poziom cukru - w normie) nie "słuchają" insuliny, więc trzustka u niego musi jeszcze być stosunkowo silna, że jej komórki beta potrafią jeszcze produkować tyle insuliny; trzustka potrafiła tak głośno "wrzeszczeć", że komórki jego jeszcze "usłyszały" insulinę. Ale przecież wiecznie tak stan rzeczy nie będzie trwał a trzustka nie będzie produkować tak wielkich ilości insuliny. W takim przypadku pacjent zostanie diabetykiem typu I oraz może nabyć innych chorób z tzw. insulinooporności czy też z hiperinsulinemii.
Owe błędne koło rzekomo może powstawać już zanim się urodzimy. Taka insulinoodporność może być już w chwili połączenia plemnika z komórką jajową. Jeśli matka, będąc w ciąży była na diecie wysokowęglowodanowej (tzw. śmieciowej - cukry rafinowane i lichej jakości białko lub "korytkowej" - dla tzw. bogaczy). Tak powstała zygota może już być odporna na insulinę. Ale tu nie chodzi o wyciąganie wniosków tego typu, że to są choroby genetyczne. Można się urodzić z insulinoodpornością, ale to nie znaczy, że geny nasze muszą mieć z tym coś wspólnego, że taki stan generuje determinację genetyczną (mu już wiemy, słuchając wykładu doktora Liptona, że choroby genetyczne to kolejny mit na użytek własny medycyny i farmacji: -
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=14825.msg109364#msg109364). Tak więc cukrzyca nie jest chorobą genetyczną. My wiemy, że każda inna - wynikająca pośrednio z hiperinsulinemii czy też nie - nie jest chorobą genetyczną. Takich chorób nie ma. Gdyby nawet się miało predyspozycje uwarunkowane genetycznie, to byłaby to bardzo rzadka choroba.
Niektóre źródła podają, że bardzo duża ilość noworodków rodzi się z cukrzycą, jakby to była choroba zakaźna, ale przecież nie jest. Dlatego badacze podciągają ją pod chorobę gentyczną/"cywilizacyjną". Jeśli teraz się ludziom wmówi, że to jest taka choroba dziedziczona, że nieuleczalna, to tym sposobem/straszakiem się nakręca koniunkturę biznesową lobby farmaceutyczno-medycznego, a konkretnie koniunkturę przemysłu diabetologicznego. Pacjent chory na cukrzycę ma jakby zaszczepioną tę świadomość, że do końca swoich dni musi być związany ze swoim diabetologiem i jego poplecznikami w tym przemyśle oraz w przemysłach z nim korelujących.
Insulina jest także hormonem anabolicznym.Również istotnym dla nas faktem jest, że insulina magazynuje magnez oraz inne składniki odżywcze. Kontroluje też współzawodnictwo pomiędzy glukozą a witaminą C w przedostaniu się do wnętrza komórki. Mają podobną do siebie budowę chemiczną. Witamina C potrzebna jest białym krwinkom aby te mogły fagocytować bakterie i wirusy. Jeśli więcej będzie glukozy, to mniej witaminy C dostanie się do komórki. Wówczas tzw. indeks fagocytyczny będzie niższy i może obniżyć się odporność organizmu. Ale żeby doszło do takich zależności, musi najpierw dojść do zjawiska neutralizacji toksemii poprzez użycie takich „dyżurnych” neutralizatorów jak magnez czy wapń… Czyli znów jasno wynika, że u źródła jest toksemia a dopiero potem efekt pośredni tej toksemii to kaskada chorób wynikających z nieprawidłowo funkcjonującego systemu odpornościowego, który był obciążony ową toksemią, spotęgowaną o dysfunkcję systemu hormonalnego, skutkującą uszkodzeniem ważnych organów organizmu.
Insulina jest też tzw. hormonem mytogennym.Stymuluje podziały komórkowe. Problemu by nie było, gdyby na insulinę uodparniały się wszystkie komórki, ale jest tak, że jedne się uodparniają mniej lub więcej, a inne – w ogóle. Najpierw uodparnia się wątroba, następnie tkanka mięśniowa, a na koniec tkanka tłuszczowa. Po uodpornieniu się tych komórek w głównych tkankach, uodparniają się inne.
Insulina działa na komórki wątrobowe w ten sposób, że ogranicza im ilość produkowanego przez nie cukru. Cukier w organizmie pochodzi z pożywienia oraz z tego, co wyprodukuje wątroba. Cukier na czczo – pochodzi właśnie z tej produkcji wątrobowej, czyli z glikogenu.
Jeśli wątrobą jest odpowiednio wrażliwa na działanie insuliny, to tego cukru w środku nocy zbyt dużo nie wyprodukuje. Ale jeśli jest oporna na jej działanie – to cała masa cukru pływa we krwi.
W następnej kolejności uodparnia się tkanka mięśniowa. Tkance mięśniowej potrzebna jest insulina po to, by umożliwiała jej spalanie glukozy. W przypadku oporności na nią, cukier wyprodukowany przez wątrobę – nie może zostać spalony. Ponieważ wątrobą produkuje zbyt dużo cukru, mięśnie tego cukru nie mogą spalić – następuje wzrost poziomu cukru w krwi. Zanim stanie się oporna tkanka tłuszczowa na działanie insuliny, to przez jakiś czas jej komórki pozostaną na nią wrażliwe. Insulina działa na nie w ten sposób, że bierze udział w magazynowaniu tłuszczu jako produktu otrzymanego z przerobionego cukru. Dopóki komórki tkanki tłuszczowej się nie uodpornią na działanie insuliny – to my tyjemy. Jeśli my tyjemy, to komórki zwiększają swoją odporność.
Po uodpornieniu się tych tkanek na działanie insuliny, trzustka próbuje jeszcze ratować sytuację, wydzielając coraz to większe ilości insuliny. To wtedy dochodzi do hiperinsulinemii. Jej poziom może wynosić około 100.
Są takie tkanki, które się nie uodporniają do końca na działanie insuliny (np. śródbłonek, powłoki wyścielające arterie). W związku z tym insulina działa bezpośrednio na ową wyściółkę. Może wówczas dojść do osadzenia się płytki, a ponieważ insulina jest hormonem mytogenicznym, powodującym podział komórek śródbłonka – to może oznaczać, że w przyszłości może tworzyć się guz śródbłonkowy.
Może mieć wpływ na wzmożenie nowotworzenia (z uwagi na swoją mytogeniczność).
Moim zdaniem w chorobie nowotworowej trzustki byłoby uzasadnione zastosowanie okresowo diety nieskowęglowodanowej: -
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=7307.msg69247#msg69247; -
http://www.gdziesieleczyc.pl/magazine.php?magazine_id=41&article_id=8826&magazine_subpage=ABSTRACT.
W tym miejscu zaznaczę, iż wiem - skąd mógł się wziąć mit medyczny w temacie dotyczącym leczenia raka oraz infekcji grzybiczej… Mianowicie mit ten mówił o tym, że raka i grzyba – należy zagłodzić poprzez odcięcie im produktów bogatych w cukry (wysoki IG i ŁG).
Obecnie wiem, że mogło tutaj chodzić o zastosowanie odpowiedniej diety niskowęglowodanowej w niektórych przypadkach raka, ale nie w celu zagłodzenia raka, lecz aby zbić poziom insuliny, której właściwości mytogeniczne mogły wzmóc podział komórek guza śródbłonkowego. Natomiast niedorzecznością było twierdzenie, że możemy dokarmiać grzyba, będąc na diecie wysokowęglowodanowej. Zarówno w jednym jak i w drugim przypadku chodziło więc o obciążanie (zalewanie szlaków metabolicznych cukrami) organizmu, ale tzw. rafinatami (odartymi cukrami z innych substancji odżywczych), które były bardzo toksyczne dla organizmu. Ponieważ organizm musiał je naturalizować i utylizować, to wówczas był osłabiony a tym samym podatny na atak enzymatyczny (np. grzyba czy innego patogenu).
Oczywiście w przypadku raka dodatkowo obciążony był system odpornościowy toksemią.
Skoro isnsulinoporność powoduje ucieczkę magnezu z moczem, to pociąga za sobą wydalanie wapnia organicznego z organizmu. Osteoporoza.Można zatem założyć, że efektem pośrednim toksemii jest hiperinsulinemia, która może przyczyniać się do powstawania osteoporozy. Wniosek z tego, że osoby chore na tę przypadłość - powinny zastosować w pierwszej kolejności kurację Slow Magiem. Następnie dopiero „nawapnianie” ale za pomocą znanych nam naturalnych suplementów, czyli KB z dodatkiem maku, sproszkowanych skorupin jajek, zielonych świeżych warzyw, nieprzetworzonej maślanki czy serwatki.
Osteoporoza. Wiemy, co to jest za choroba i jak powstaje. Ale warto się też zastanowić, czy prócz toksemii ab ovo jako głownej przyczyny, przyczyną pośrednią czy czynnikiem współistniejącym, jest także hiperinsulinemia.
Wiemy, że dochodzi wówczas do utraty magnezu a i wapnia również. Jeśli będziemy zażywać duże ilości wapnia farmaceutycznego, to on się nie będzie wchłaniał do kości (jak zakłada medycyna), tylko będzie jeszcze bardziej pogłębiał jego deficyty. Kolejne szkody są takie, że nie dość że się nie wchłonął, to jeszcze zabrał nam pewną dozę naszego wapnia z organizmu i – całość odłożył gdzieś w tkankach układu wydalania, a także w innych tkankach (np. aparatu ruchowego).
Choroba pogłębia się, jeśli hormony anaboliczne podlegające kontroli insuliny nie słuchają jej i dochodzi do dysfunkcji. Dalej – IGF (hormon wzrostu), testosteron, progesteron (anaboliczne) – stają się głuche na działanie insuliny a tym samym nie są na nią wrażliwe. A zatem może dochodzić dodatkowo do kolejnych schorzeń. Jest to wynik rozsynchronizowania się odpowiednich ujemnych sprzężeń zwrotnych, braku komunikacji na poziomie komórkowym.
Insulina sprawuje też kontrolę nad hormonem wzrostu, który produkuje przysadka mózgowa.Jest on prowadzony do wątroby jako erzatz, a dopiero wątroba produkuje IgF (insulinopodobny czynnik wzrostu), który krąży po organizmie. Strukturalnie jest bardzo podobny do insuliny. Wracając do funkcji insuliny, która stymuluje podziały komórkowe, mamy na myśli reakcje krzyżowe insuliny z receptorami IgF. Prawdopodobnie, w toku ewolucji IgF powstał z insuliny. Insulina może działać niezależnie, samodzielnie, nie potrzebując do towarzystwa IgF. Hormon wzrostu bez insuliny – raczej nie jest aktywny.
Wpływ hiperinsulinemii na tarczycę oraz na hormony płciowe.Tarczyca wytwarza hormon FT4, który jest transportowany do wątroby i głównie tam jest przekształcany w FT3 (w innych tkankach mniej). Ponieważ tkanka wątrobowa jest pierwszą, która się uodparnia na działanie insuliny (nie słucha jej), organizm nie może prawidłowo syntetyzować FT3 z FT4. Możemy mieć wówczas
nieprawidłowości z funkcją tarczycy, pomimo tego, iż poziom głównego hormonu tarczycy FT4 jest w normie.
Po obniżeniu poziomu insuliny, FT3 – podniesie się.
Do
nadczynności tarczycy może dojść wówczas, kiedy poziom TSH będzie niski (nieprawidłowości w funkcjonowaniu przysadki i podwzgórza wynikające np. z infekcji odgrzybiczej i osadzania się w nich neurotoksyn) a FT3 i FT4 – wysoki.
Toksemia spowodowana odkładaniem się toksyn w tłuszczowej tkance brunatnej oraz spotęgowana rozchwianiem się homesotazy układu hormonalnego jako przyczyna różnych chorób patologicznych: - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=4400.msg39122#msg39122;
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=4400.msg39165#msg39165.
Hormony płciowe takie jak: estrogen, progesteron i testosteron – insulina również kontroluje czy też pomaga organizmowi w kontroli nad ich funkcją. Insulina pomaga w kontroli produkcji cholesterolu. A hormony sterydowe wywodzą się z cholesterolu. Hormony te są rozprowadzane po organizmie za pomocą tzw. globulin, które wiążą hormony płciowe. Im więcej jest tych związanych, tym mniej jest tych wolnych i aktywnych. Insulina również sprawuje kontrolę nad owymi globulinami. Reasumując, nie ma takiego hormonu, na który insulina nie miałaby pośredniego wpływu, albo bezpośredniego – poprzez swoją funkcję kontrolną.