Wiek: 22 lat.
Objawy fizyczne:
-klucha na podniebieniu, kilkukrotnie w ciągu dnia zatkany nos, kozy w nosie, uczucie ciężkiej głowy, odchrząkiwanie białej lub zielonej flegmy non stop, wypadanie włosów, sińce pod oczami, obfite cieknięcie z nosa na mrozie
-wieczne granie i przelewanie w kiszkach, brak dnia bez gazów, mała masa ciała, biegunki przy dużym stresie, na co dzień półpłynny stolec, zbieranie się powietrza w żołądku podczas głodu z koniecznością odbeknięcia
Objawy psychiczne:
-rozbicie, ogólna ociężałość, trudności z koncentracją, słomiany zapał, częste poczucie beznadziejności, gubienie prostych, podstawowych słów i wyrażeń, problemy z zapamiętywaniem/przypominaniem, poczucie izolacji, wybuchowość, zachowania, których później sam nie rozumiem
Historia chorób:
Od dziecka byłem niezwykle chorowity. Połowę dzieciństwa do 10 roku życia przesiedziałem w "ośrodku zdrowia" w oczekiwaniu na wizytę u pani doktor. Szprycowany antybiotykami, dostawałem nawet zastrzyki. Zawsze byłem wątłej postawy, chociaż praktycznie we wszystkim byłem lepszy od rówieśników. Miałem taki dziwny epizod w czasie zerówki, że strasznie płakałem za mamą, nawet sam nie wiedziałem czemu, ale nie umiałem się uspokoić. Myślę, że już wtedy męczyła mnie grzybica jamy nosowej. Później wszystko przychodziło mi niezwykle łatwo (zwłaszcza nauka). Przebyłem ospę, o pozostałych chorobach wieku dziecięcego nic nie wiem, dopytam rodziców jak będę w domu.
Wraz z początkiem gimnazjum praktycznie przestałem chorować. Zdarzały się pojedyncze infekcje, które oczywiście były leczone lekami, ale najczęściej homeopatią. Będąc w 3 klasie gimnazjum miałem codziennie silne bóle głowy. Odbyłem więc wizytę u pani doktor "medycyny holistycznej", gdzie dowiedziałem się o zagrzybieniu organizmu, zatruciu kadmem, niedoborach itp. Dostałem torbę suplementów, które brałem. Miałem też robione zabiegi aparatem mora.
Gdzieś około drugiej liceum, w wieku 17 lat, zainteresowałem się sam zdrowiem szukając czegoś o Candidzie w internecie. Trafiłem na Biosłone. Na początku zachłysnąłem się wiedzą, zacząłem wprowadzać wszystkie kuracje na raz. Wytrwałem dość długo, poprawiło mi się nawet trawienie i zacząłem przybierać na wadze. Jednak po jakimś czasie, z młodzieńczej głupoty, z racji tego, że było już lepiej, zaniedbałem się znowu. Podejmowałem kilka prób ponownie wdrożenia zasad Biosłone, ale zawsze kończyło się na pierwszym etapie DP.
Teraz jestem na 3 roku studiów i niestety przez brak sił, będę zmuszony opóźnić ich skończenie. Jestem jednak na dobrej drodze do zdrowia. Przebyłem niedawno DPI razem z piciem koktajli i MO na bazie aloesu i oliwy z oliwek, z dość dobrymi efektami (unormował mi się stolec i częstość wypróżnień, przestałem czuć ten dziwny niepokój lub czułem go rzadziej), ale nie przestało mnie kręcić w jelitach i za poradą Glorii w dziale pytania dla początkujących, postanowiłem przejść na monodietę.
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=17212.msg222017#msg222017Od dwóch tygodni zatem jestem na monodiecie.
Mój jadłospis:
Golonka z indyka gotowana w wodzie z dodatkiem pieprzu, soli, ziela angielskiego, pietruszki i selera; kapusta biała gotowana na rosole ugotowanym na tej właśnie golonce, ziemniaki gotowane w mundurkach w osolonej wodzie.
Wybrałem golonki zamiast piersi, gdyż są bardziej czerwone, co odbieram jako bogatsze w to, co układ pokarmowy może z nich wyciągnąć. Kupuję je w "Wierzejkach", ale uzdatniam je obgotowując w czystej wodzie, przed przyrządzaniem rosołu. Rosół czasem piję, ale zazwyczaj nasycam się zjedzeniem samego mięsa, ziemniaków i kapusty.
Dodatkowo rano na czczo wypijam 50 ml rozcieńczonego 1:1 soku z aloesu.
Jem 3 razy dziennie to samo. Jakoś bardzo mi to monotematyczne jedzenie nie przeszkadza, co więcej zaczyna mi coraz bardziej smakować, a na zapach gotowanych ziemniaków cieknie mi ślinka.
Mam jednak nadal problem: nie przestało mnie kręcić w jelitach i nadal mam dość częste gazy, co wcześniej odczytywałem jako objawy alergii pokarmowych. Możliwe, że przez święta na nowo odbudowałem w swoich jelitach przerost drożdżaków, gdyż nie odżywiałem się jak należy. Uległem ciastom i pochłaniałem ich przez około 5 dni dość dużą ilość. Myślę, że może to być bardziej objaw przerośniętej drożdżycy w układzie pokarmowym, reagującej na skrobię zjadaną z ziemniakami. Wróciły także częste poczucia rezygnacji i bezsilności oraz łatwa drażliwość. Dodatkowo rodzina naciska na mnie, żebym porobił badania żeby zobaczyć co mi jest. Mam zamiar je zrobić na odczepnego i im pokazać, że i tak nic z nich nie wyjdzie, bo wszystkie parametry będą w porządku, tak jak jakieś 2 lata temu.
Tęsknię trochę za KB na tej monodiecie i często będąc w sklepie mam ochotę się złamać i kupić sobie coś słodkiego albo jakieś piwko, chociaż silnie się opieram.
Mam pewien pomysł, ale nie wiem czy jest on sensowny, aby na tydzień lub dwa zrezygnować z ziemniaków, dołączyć KB na bazie samych pestek z dyni i ogórka kiszonego, żeby odbudować naturalną florę bakteryjną. Reszta będzie tak jak na monodiecie. Mógłby mi ktoś doradzić, czy ma to sens.
Proszę o porady i wskazówki.